
Dwa lata po wyborach prezydenckich na Białorusi, które uznano za sfałszowane, Swiatłana Cichanouskaja stwierdziła w rozmowie z agencją DPA, że Rosja, popierając reżim Alaksandra Łukaszenki, prawdopodobnie już wtedy planowała wykorzystać białoruskie terytorium do ataku na Ukrainę.
– Łukaszenka jest kolaborantem. Wciągnął Białoruś w tę wojnę, a teraz robi wszystko, czego się od niego żąda, aby Rosja utrzymała go przy władzy. Dziś wiadomo, że Kreml prawdopodobnie już wtedy miał plany wojenne i dlatego pozostawił Łukaszenkę u władzy. Ten zaś oddał do dyspozycji terytorium białoruskie, aby siły rosyjskie mogły stamtąd zaatakować Ukrainę – uważa opozycjonistka.
Cichanouskaja podkreśliła, że „na początku wojny zdarzały się też akty sabotażu na ważnych szlakach zaopatrzeniowych. Partyzanci na kolei spowalniali transport wojskowy, a siłom ukraińskim przekazywano informacje o bazach, z których wystrzeliwano rosyjskie rakiety”.
Pomimo dużych oczekiwań Kremla, Łukaszenka jak dotąd nie zdołał wprowadzić kraju na kurs wojenny – powiedziała Cichanouska.
– 86 procent ludzi na Białorusi jest przeciwko wojnie. W naszym kraju nie ma antyukraińskich nastrojów – wyjaśniła.
Jednocześnie liderka opozycji przypomniała o „masowych represjach” na Białorusi.
– Każdy, kto otwarcie wypowiada się przeciwko wojnie, jest traktowany jak przeciwnik reżimu” – powiedziała Cichanouskaja.
Jej zdaniem sytuacja więźniów politycznych, w tym jej męża Siarhieja, jest fatalna.
Obecnie na Białorusi za kratami jest 1262 osób mających ten status.