„Pamiętajmy, że mówimy o kraju nieprzyjaznym, która bezpośrednio i pośrednio jest zaangażowany w wojnę przeciwko naszemu państwu” – oświadczył Pieskow, komentując nieoficjalne wyniki wyborów prezydenckich w USA. Zacytował go niezależny rosyjski portal Meduza.
Zapytany, czy brak gratulacji nie pogorszy relacji z USA, rzecznik Kremla ocenił, że „dalsze pogorszenie jest praktycznie niemożliwe, bo stosunki znajdują się w najgorszym momencie w historii”.
Pieskow odniósł się również do przedwyborczych zapowiedzi Trumpa, że po wygranej doprowadzi do zakończenia wojny na Ukrainie. Jego zdaniem USA „są w stanie pomóc w zakończeniu konfliktu”, ale nie da się tego zrobić „w ciągu jednej nocy”. Oświadczył również, że to „to właśnie USA stale dolewają oliwy do ognia tego konfliktu i biorą w nim bezpośredni udział”.
Dodał, że o rzeczywistych planach nowej administracji będzie można wnioskować dopiero po inauguracji prezydenta elekta.
Z kolei w cytowanym przez agencję Interfax oświadczeniu rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych zapowiada, że „Rosja będzie pracować z nową administracją (…), twardo broniąc swoich interesów narodowych i orientując się na osiągnięcie wszystkich postawionych celów specjalnej operacji wojskowej (wojny z Ukrainą – PAP)”.
„Nie mamy złudzeń co do amerykańskiego prezydenta elekta, który jest dobrze znany w Rosji, oraz nowego składu Kongresu, gdzie według wstępnych danych przewagę mają Republikanie. Rządząca elita w USA, niezależnie od przynależności partyjnej, wyznaje poglądy antyrosyjskie i politykę zorientowaną na „powstrzymywanie Rosji”. Linia ta nie zależy od wahań barometru politycznego w USA, niezależnie od tego, czy chodzi o „America First” w wydaniu Donalda Trumpa i jego zwolenników, czy o „porządek świata oparty na zasadach”, jaki wyznają Demokraci”- czytamy w komunikacie.