„Przy takich wynikach, prawdopodobnie kto będzie premierem dowiemy się na św. Mikołaja” komentuje dr Marcin Kędzierski z UEK w Krakowie

Państwowa Komisja Wyborcza w Polsce najprawdopodobniej jutro dopiero ogłosi oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych. W tym momencie przeliczono dopiero głosy z ok. 70% okręgów wyborczych w Polsce. Według sondażu late poll, przygotowanego przez IPSOS, Prawo i Sprawiedliwość uzyskało 36,1 proc. głosów. Drugie miejsce zajmuje Koalicja Obywatelska z rezultatem 31 proc. Trzecia Droga zdobyła 14 proc., Lewica uzyskała 8,6 procent, a Konfederacja 6,8. proc.. Mieliśmy też do czynienia z rekordową frekwencją w wysokości prawie 73 procent.

„Przy takich wynikach, prawdopodobnie kto będzie premierem dowiemy się na św. Mikołaja” komentuje dr Marcin Kędzierski z UEK w Krakowie

PAP/Darek Delmanowicz

Prawie 73% – to najwyższa frekwencja w wyborach w Polsce po 1989 roku. O przyczynach tak dużej mobilizacji Polaków w wyborach, a także o tym co może się dziać w najbliższych tygodniach w polskiej polityce z dr Marcinem Kędzierskim z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego rozmawiał Tomasz Bździkot.

W Polsce jeszcze trwa liczenie głosów… To co już wiemy to rekordowa frekwencja podczas polskich wyborów parlamentarnych. Pierwsze dane to nawet frekwencja w wysokości niemal 73 procent. To chyba powinno cieszyć.  

Frekwencja jest rekordowa jeśli popatrzymy na historię polskich wyborów parlamentarnych w III RP. Do tej pory rekord należał do wyborów parlamentarnych 2019 roku, wtedy było 61,8 procent. Frekwencja była wyższa jeszcze w drugiej turze wyborów prezydenckich 2020 roku, wówczas do urn poszło 67 procent Polaków, ale w wyborach parlamentarnych ta frekwencja nigdy nie była wyższa niż 60 procent. Ta frekwencja na poziomie 72-73 procent to oznacza, że w wyborach wzięło udział ok. 21 milionów Polaków. Nie jest “trochę” większa, nie jest nawet “dużo” większa, ona jest, można powiedzieć, wręcz “ekstremalnie” wyższa niż cokolwiek mogliśmy wcześniej prognozować.  

Z czego ta wysoka frekwencja w polskich wyborach parlamentarnych może wynikać? 

Zapewne socjolodzy i socjolożki będą próbowali w najbliższych miesiącach i latach na to pytanie odpowiedzieć. My na razie możemy bazować na mglistych danych płynących z badań exit i late poll. Dwie firmy, IPSOS i Obywatelska Grupa Badawcza, przeprowadzały ankiety przed lokalami wyborczymi. Już jednak wiemy, że ze względu na wysoką frekwencję, próba dobrana przez sondażownie nie do końca odpowiada rzeczywistości. Wartość tych wyników nie do końca jest miarodajna, ale jeżeli popatrzymy sobie na to co skłoniło Polaków do wzięcia udziału w wyborach, do oddania głosu na określony komitet, to widzimy, że najważniejszym czynnikiem była sytuacja gospodarcza, czyli jednak inflacja odegrała tutaj ważną rolę. Natomiast drugim czynnikiem, i może to jest zaskoczenie, a może właśnie nie zaskoczenie, jest temat aborcyjny. Aborcja nie była przedmiotem kampanii wyborczej, ona się w zasadzie pojawiła tylko w postulatach wyborczych, ale w debacie wyborczej w TVP się na przykład w ogóle nie pojawiła. Natomiast można, patrząc na inne dane, które pojawiają się w tych wynikach ankiet przeprowadzanych przez lokalami wyborczymi, można wnioskować, że frekwencja wzrosła wyraźnie w średnich miastach, wzrosła wśród kobiet. I możliwe, że – stawiając bardzo ostrożną hipotezę – tak wysoka frekwencja jest wynikiem silnej emocji społecznej, która ujawniła się jesienią 2020 roku podczas Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Była taką podziemną rzeką, która nie mogła się ujawnić, ponieważ przez 3 lata nie było żadnych wyborów w Polsce. I właśnie teraz widzimy taki wyborczy efekt tamtych protestów, tamtych emocji społecznych.  

Czy na tę frekwencję mogły mieć wpływ ostatnie tygodnie kampanii wyborczej? Wszystkie komitety na finiszu tej kampanii próbowały wyraźnie motywować swoje elektoraty do pójścia na wybory i przekonać niezdecydowanych.  

Tak, to też pokazują badania. To zainteresowanie polityką przez Polaków ono jest zwykle na poziomie ok. 20 procent. I ono standardowo przed wyborami rośnie. Jeśli porównamy te wyniki z 2019 i 2023 roku to jeszcze we wrześniu poziom zainteresowania polityką był wyraźnie niższy niż jeszcze przed wyborami w 2019 roku. To zainteresowanie Polaków politykom wzrosło już gdzieś koło środy w pierwszej połowie października, po Marszu Miliona Serc. Ono wzrosło bardziej niż przed wyborami w 2019 roku. Tutaj takim ważnym momentem była ta debata w telewizji publicznej. Ta debata też była jakimś czynnikiem wpływającym na wynik wyborów, co widać choćby po wyniku Trzeciej Drogi, której sondaże dawały 9-10 procent, a my widzimy, że ten wynik według najnowszych badań to jest 13,5 procent. Niewykluczone, że ten ostateczny wynik Trzeciej Drogi będzie się zbliżaj do 14 procent.  

To kto jest największym przegranym tych wyborów, a kto największym wygranym? 

Największym przegranym jest Prawo i Sprawiedliwość, które po ośmiu latach utraci władzę. W takim sensie realnym to mimo, że partia rządząca wygrała te wybory jest ich największym przegranym. Drugim przegranym jest Konfederacja, której wynik jest daleko poniżej sondaży i samych oczekiwań liderów tej partii. Zresztą Sławomir Mentzen podczas wieczoru wyborczego wyraźnie podkreślił, jako jedyny z polityków, że Konfederacja te wybory przegrała i trzeba te porażkę “wziąć na klatę”. Pewnie będą się pojawiały analizy i wewnątrz Konfederacji i wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, ale także wśród komentatorów oraz badaczy czym ta porażka była spowodowana. Niewątpliwie niższy wynik niż przed czterema laty i niższy niż część sondaży uzyskała Lewica. To jest ciekawe w tej triadzie z Koalicją Obywatelską i Trzecią Drogą. To jest ostrożna hipoteza, natomiast można odnieść wrażenie, że skoro aborcja była ważnym tematem dla dużej części wyborców i naturalnie ta tematyka światopoglądowa jest bliższa Lewicy niż Koalicji Obywatelskiej, to oznacza, że Koalicja Obywatelska w sposób bardziej przekonywujący czy zrozumiały komunikowała swoją agendę polityczną w tej tematyce. Możliwe, że ten postulat aborcji do 12 tygodnia ciąży był bardziej wyrazisty i skłaniający wyborców do głosowania niż taki ogólny przekaz, że kobiety powinny mieć prawo wyboru. Nie wiem czy tak jest, ale możliwe, że ten czynnik zdecydował, że część elektroratu, ta liberalna światopoglądowo, uznała, że lepiej oddać swój głos na Koalicję Obywatelską niż Lewicę, która miała całkiem niezłą końcówkę kampanii. Przypomnę, Marsz Miliona Serc podczas którego najlepsze przemówienie miał Włodzimierz Czarzasty i w powszechnym odczuciu on ukradł trochę “show” Donaldowi Tuskowi, a mimo to Lewica osiągnęła wynik gorszy niż można się było spodziewać. Z kolei Trzecia Droga uzyskała ten wynik lepszy, ale raczej można to przypisać bardzo dobremu występowi Szymona Hołownii w trakcie debaty TVP i analogicznie jednak słabemu występowi Donalda Tuska. Wyborcy mogli zobaczyć, że Hołownia jest bardziej sprawnym kandydatem niż trochę starzejący się i słabnący Donald Tusk.  

Czy biorąc pod uwagę te wyniki czeka nas chaos w nadchodzących tygodniach w polskiej polityce? Prezydent prawdopodobnie powierzy na początku stworzenie rządu Prawu i Sprawiedliwości jako zwycięskiej partii, ale wszystko wskazuje na to, że rządu nie uda się stworzyć.  

Konstytucja przewiduje trzy kroki. W pierwszym kroku faktycznie prezydent nominuje kandydata na premiera. Nie ma tutaj twardych przepisów, ale zwyczajowo, nominuje kandydata partii, która wygrała wybory, więc można założyć, że prezydent nominuje kandydata Prawa i Sprawiedliwości, prawdopodobnie będzie to premier Mateusz Morawiecki. Natomiast zakładam, że prezydent nie będzie się spieszył. Prezydent ma 30 dni od momentu ogłoszenia wyników wyborów, więc zakładając, że oficjalne ogłoszenie wyników wyborów będzie we wtorek 17 października, to prezydent będzie miał czas do połowy listopada, żeby ogłosić nową kadencję sejmu. Poczeka z tym pewnie do 11 listopada, żeby jeszcze Prawo i Sprawiedliwość mogło zorganizować obchody Dnia Niepodległości. Potem kiedy zostanie powołane pierwsze posiedzenie sejmu jest 14 dni na ten pierwszy krok. W gruncie rzeczy tu Prawo i Sprawiedliwość nie uzyska większości, nie otrzyma wotum zaufania. To mamy drugi krok w którym to już parlament desygnuje kandydata na premiera. Można przewidywać, że tym premierem będzie lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk. To się będzie gdzieś działo na początku grudnia, można więc przyjąć, takie ostrożne założenie, że premier będzie gdzieś “na Mikołaja”.  

Czy w takim razie czeka nas kilka tygodni chaosu w polskiej polityce? 

Na pewno niepewności, ale też jeśli popatrzymy co jeszcze może zrobić Prawo i Sprawiedliwość to może zwołać posiedzenie sejmu, ale nie jest w stanie uchwalić żadnej ustawy, ponieważ ta ustawa wymaga jeszcze uchwalenia przez senat, a senat ma ustawowo 30 dni na rozpoznanie ustawy. To oznacza, że Prawu i Sprawiedliwości nie uda się już przegłosować lub przesłać do prezydenta żadnego aktu prawnego. Pytanie co innego mógłby jeszcze zrobić parlament, bo tak naprawdę to trudno mi sobie wyobrazić inne rzeczy, które mogłyby się jeszcze wydarzyć. Ale tutaj inwencja polityków nigdy nie zna granic, więc pewnie trzeba się uzbroić w cierpliwość i zobaczyć co się będzie działo w najbliższych tygodniach.

PODCASTY I GALERIE