
Pistorius ocenił w rozmowie z agencją dpa, że manifest stanowi „zaprzeczenie rzeczywistości” i „nadużywa pragnienia” Niemców, by zakończyć wojnę w Ukrainie.
Przypomniał przy tym, że przywódca Rosji Władimir Putin do tej pory ignorował oferty Kijowa dotyczące bezwarunkowego zawieszenia broni i zamiast tego „bombarduje miasta na Ukrainie z jeszcze większą brutalnością”.
Polityk SPD opowiedział się za negocjacjami z Władimirem Putinem „wyłącznie z pozycji siły”, jednoznacznie oceniając, że Rosja nie dąży do pokoju.
„To Putin realizuje konfrontacyjną strategię. Nie my” – zaznaczył.
Przywołał przy tym postać Willy’ego Brandta, socjaldemokratycznego kanclerza z lat 1969-74, którego rząd „wydawał na obronność, w relacji do PKB, znacznie więcej niż przeznacza się obecnie”.
Kilku prominentnych polityków współrządzącej w Niemczech SPD wyraziło w głośnym manifeście sprzeciw wobec rządowych planów zwiększenia wydatków na obronność. Zamiast tego proponują stopniowe wznawianie dialogu z Rosją.
Dokument szybko spotkał się z wewnątrzpartyjną krytyką. Socjaldemokratyczny deputowany Sebastian Fiedler przyznał w rozmowie z telewizją NTV, że inicjatywa jego kolegów wywołała u niego „irytację, zaniepokojenie oraz złość”. Wykluczył przy tym jakąkolwiek współpracę z Putinem, którego nazwał „zbrodniarzem wojennym”.
Manifest interpretuje się jako wyraz sprzeciwu wobec kierownictwa partii w Berlinie, w tym Pistoriusa. Pod koniec czerwca socjaldemokraci planują konferencję partyjną, podczas której będą dyskutować nad swoim programem politycznym.
W lutowych wyborach do Bundestagu SPD uzyskała rozczarowujące dla tego ugrupowania 16,4 proc. głosów, przegrywając nie tylko z CDU/CSU, ale także Alternatywą dla Niemiec (AfD).