• Świat
  • 28 lutego, 2025 16:30

Największa w historii kraju katastrofa kolejowa stała się zapalnikiem protestów

Katastrofa kolejowa z 28 lutego 2023 r. w Tempi w środkowej Grecji stała się zapalnikiem protestów w tym kraju. Pociąg pasażerski, którym podróżowało wielu studentów, zderzył się wtedy z jadącym z przeciwnej strony składem towarowym.

PAP
Największa w historii kraju katastrofa kolejowa stała się zapalnikiem protestów

fot. PAP/EPA.

W przeddzień drugiej rocznicy tego zdarzenia w Atenach zaprezentowano raport Krajowej Komisji ds. Wypadków Lotniczych i Kolejowych na temat katastrofy.

Wynika z niego, że w związku z nieprawidłowymi działaniami, podjętymi po wypadku, na miejscu zdarzenia utracone zostały ważne dowody.

„To, co się stało – zniszczenie dowodów w ciągu trzech dni – nie może nigdy więcej się powtórzyć” – powiedział Kostas Kapetanidis, kierujący zespołem śledczym Komisji, która rozpoczęła działania dopiero w marcu ubiegłego roku.

Według śledczych do wypadku doprowadziły m.in. systematyczne zaniedbania, błąd ludzki, nieodpowiedni nadzór, chaotyczne procedury i brak koordynacji. Wyrażono też przekonanie, że do eksplozji i pożaru, które nastąpiły po kolizji pociągów, mogła przyczynić się substancja niewiadomego pochodzenia. Pojawiły się liczne spekulacje na temat rodzaju ładunku transportowanego przez pociąg towarowy. Większość ofiar zginęła wskutek zderzenia pociągów, kilka z nich – w wyniku pożaru.

Bezpośrednią przyczyną była, według ekspertów, „sekwencja zdarzeń, prowadząca do tego, że niedostatecznie wyszkolony zawiadowca stacji kolejowej Larisa, na której brakowało personelu, przez przypadek skierował pociąg pasażerski na te same tory, którymi z przeciwnej strony jechał pociąg towarowy”.

Postępowanie sądowe w sprawie tragedii ma zakończyć się w tym roku.

Jak podkreślają media i eksperci, ludzie wyszli na ulice nie tylko w związku z katastrofą sprzed dwóch lat. W ich ocenie obecne nastroje przypominają te z 2011 r., gdy protesty przetoczyły się przez kraj ogarnięty kryzysem gospodarczym.

„Nie tylko tragedia z 28 lutego 2023 r. wysunęła na pierwszy plan braki systemowe. I (chodzi) nie tylko o liczne niedociągnięcia, które pojawiły się po (tym zdarzeniu). To coś o wiele większego: nagromadzona złość z powodu błędów z ostatnich pięciu lat. To reakcja na nieprawidłowości i wrażenie wszechstronnej korupcji wśród wielu polityków sprawujących władzę w ostatnich 50 latach” – czytamy na łamach eKathimerini. Nastroje są podobne do tych, które odczuwano na początku kryzysu gospodarczego 15 lat temu – uważa autor publikacji.

Dla wielu osób piątek ma stać się „decydującym momentem oporu wobec skorumpowanego państwa” – zaznaczono na portalu.

„Na tle nasilającej się fali społecznego niezadowolenia, która jest największa od czasu kryzysu gospodarczego, siły bezpieczeństwa znajdują się w stanie podwyższonej gotowości i obawiają się dalszej eskalacji napięć i potencjalnego wymknięcia się sytuacji spod kontroli. Grupy anarchistów i skrajnej prawicy mobilizują się, by skorzystać z tej sytuacji” – ostrzegł eKathimerini.

Dr Stella Ladi z Panteion University powiedziała PAP, że demonstracje to wyraz solidarności z rodzinami ofiar, ale też sygnał społecznego niezadowolenia i zmęczenia. Zwróciła uwagę, że sytuacja jest wykorzystywana przez radykalne siły polityczne.

Przyznała, że „w pewien sposób wypadek jest wykorzystywany albo nawet instrumentalizowany przez siły radykalne, które dążą do tego, by ludzie wyszli na ulice”. „Z pewnością jest mobilizacja, która nie pochodzi tylko ze strony rodzin ofiar” – zaznaczyła ekspertka z ateńskiej uczelni.

„Przesłanie demonstracji jest bardzo silne: zabili nasze dzieci. Gdy ludzie usłyszą takie hasło, oczywiście zmobilizują się i wyjdą na ulice” – podkreśliła.

Ladi zauważyła, że tak masowych akcji, jak te w piątek, nie było w 2024 r., gdy obchodzono pierwszą rocznicę katastrofy kolejowej.

Według niej w ostatnim czasie, w związku z rocznicą tragedii, „wzmocniły się głosy skrajnej prawicy i w mniejszym stopniu skrajnej lewicy, która tradycyjnie w Grecji była dużo silniejsza”. Protesty „podpięto” pod ogólne kwestionowanie działań instytucji państwowych i ich skuteczności. „Myślę, że ludzie, którzy wychodzą na ulice, nawet nie zdają sobie sprawy, że w związku z tą sytuacją wzmocniły się głosy skrajnej prawicy” – dodała Ladi.

„Nie mówię, że rząd nie popełnił błędów czy że nie ponosi odpowiedzialności (za wypadek). Wręcz przeciwnie, z tą sytuacją nie poradzono sobie w skuteczny sposób, komunikacja nie była wystarczająco jasna” – oceniła.

PODCASTY I GALERIE