• Świat
  • 11 października, 2021 14:36

Mija dwieście dni od zatrzymania Andrzeja Poczobuta

Szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz dziennikarz i działacz polski Andrzej Poczobut przebywają w areszcie w Żodzinie. Władze zarzucają im „podżeganie do nienawiści”.

zw.lt
Mija dwieście dni od zatrzymania Andrzeja Poczobuta

Fot. pexels.com

Mieszkająca w Grodnie Andżelika Borys od 16 lat jest prezesem Związku Polaków na Białorusi – największej w kraju organizacji niezależnej od reżimu Alaksandra ŁukaszenkiAndrzej Poczobut to grodzieński dziennikarz polskich mediów, członek zarządu ZPB.

Andżelika Borys jest za kratami już 203 dni.

Odpowiednio 23 i 25 marca 2021 roku działacze zostali zatrzymani i przewiezieni do aresztu śledczego w Mińsku. Postawiono im zarzuty „wzniecania nienawiści na tle narodowościowym” i „rehabilitowania faszyzmu”. W ten sposób białoruskie służby widzą organizowane przez ZPB akcje poświęcone Armii Krajowej i polskiemu podziemiu antysowieckiemu. Za przestępstwa te grozi 12 lat więzienia.

Wraz z Borys i Poczobutem aresztowane zostały lokalne działaczki mniejszości polskiej z Wołkowyska, Lidy i Brześcia: Maria TiszkowskaIrena Biernacka i Anna Paniszewa. Dzięki działaniom polskich dyplomatów zostały one zwolnione z aresztu i wywiezione z kraju.

– Mogę to określić tylko jednym słowem – strasznie. Tam jest po prostu strasznie – mówi PAP o warunkach w areszcie w Żodzinie Irena Biernacka.

Szefowa struktur ZPB z Lidy w ramach tej samej sprawy karnej co Borys i Poczobut spędziła w areszcie w Mińsku i w Żodzinie dwa miesiące. Opowiadając o warunkach w tym ostatnim wspomina „bród i smród”.

– W celi była jedna miska. Jedna na 14 osób. To była miska do mycia podłogi, do mycia głowy, do podmywania się. Nie ma normalnego sedesu, normalnej umywalki. Łyżkę wydają na pół godziny na czas posiłku. Materace, poduszki – rzeczy w takim stanie, jak wydawano w Żodzinie, nie ma nawet na śmietnikach – mówi Biernacka.- Jedna kobieta ma biegunkę, a wody nie ma. Płacze, ale nikt nie daje jej tabletek. Inną boli ząb – też siedzi w kącie i płacze.

7 października Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie Białorusi. Eurodeputowani potępili w niej represje stosowane przez reżim w Mińsku i podkreślili potrzebę wniesienia sprawy Białorusi do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości za „zbrodnie popełniane na obywatelach tego kraju na masową skalę przez reżim dyktatora Alaksandra Łukaszenki”. Deputowani wskazują przy tym na naruszenia Konwencji chicagowskiej, Konwencji montrealskiej i Konwencji ONZ. Wśród ofiar represji oddzielnie wymienieni zostali liderzy polskiej mniejszości narodowej Andżelika Borys i Andrzej Poczobut oraz dziennikarki Telewizji Biełsat Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa.

Liderom mniejszości polskiej białoruskie służby miały wielokrotnie składać propozycję ułaskawienia w zamian za przyznanie się do winy i poproszenie Alaksandra Łukaszenki o łaskę. W działaniach tych miał brać udział Juryj Waskrasienski – były polityk opozycji, obecnie współpracujący z reżimem. Polscy działacze zapowiedzieli, że nie będą prosić dyktatora o łaskę – nie uważają się bowiem za winnych zarzucanego im przestępstwa.

I Poczobut, i Borys, w areszcie mieli problemy ze zdrowiem. Poczobut przeszedł zakażenie koronawirusem, nasiliły się jego dawne dolegliwości gastryczne. Szefowa ZPB skarżyła się na serce, problemy z zębami. Nie ma możliwości zweryfikowania, jaki jest stan ich zdrowia obecnie.

Jest to jedna z tysięcy spraw karnych wszczętych na Białorusi na fali ubiegłorocznych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Liczbę więźniów politycznych ocenia się na Białorusi na 801 osób.

Na podst. belsat. eu/ PAP

PODCASTY I GALERIE