„De Standaard” przypomniał doniesienia o tym, że Kreml próbował „kupić” wynik wyborów prezydenckich w Mołdawii. „Według oficjalnych źródeł Moskwa miała wpompować 100 mln dolarów w oszustwo wyborcze, które miało doprowadzić do klęski proeuropejskiej kandydatki na prezydentkę Mai Sandu” – napisano w artykule opublikowanym w poniedziałek we flamandzkim dzienniku.
Jak podkreślono w tekście, głosowanie odbywało się w atmosferze jawnych oszustw i zastraszania, a w ostatnich dniach zakulisowa rola Kremla stała się oczywista. „Putin wyłożył dużo pieniędzy na stół, aby kupić sobie sojusznika w Kiszyniowie” – skomentowała gazeta, dodając, że wybory w Mołdawii pokazały, że Rosja jest w stanie zrobić bardzo wiele, żeby uzyskać kontrolę nad byłymi republikami Związku Radzieckiego.
Belgijski dziennik „Le Soir” ocenił, że Mołdawia potwierdziła swój europejski kurs dwa tygodnie po zwycięstwie w referendum dotyczącym wpisania eurointegracji do konstytucji, a Sandu pokonała „człowieka Moskwy”. Gazeta przypomniała też, że Sandu, która była pierwszą kobietą na najwyższym stanowisku w państwie położonym między NATO a rosyjską strefą wpływów, odwróciła się od Władimira Putina po rosyjskiej inwazji na Ukrainę i dokonała wyraźnego zwrotu w kierunku Zachodu.
Christiaan Pauwe, korespondent holenderskiego nadawcy NOS na Europę Środkowo-Wschodnią, także porównał wybory prezydenckie w Mołdawii do niedawnego referendum unijnego. „Wtedy też początkowo obóz prorosyjski miał przewagę, ale zmieniły to głosy mołdawskiej diaspory” – zauważył dziennikarz.
Jak dodał, niedzielne wybory były o wiele bardziej ekscytujące niż oczekiwano – głównie z powodu rosyjskiej ingerencji w ich przebieg, w tym gróźb dotyczących bomb, rzekomo podłożonych w lokalach wyborczych.
Pauwe podkreślił, że po wygranej Sandu może kontynuować plany na rzecz przygotowania Mołdawii do członkostwa w UE. Jednocześnie zauważył, że część kraju nadal wolałaby utrzymywać dobre stosunki z Rosją. „Część obywateli zaniepokojona jest tym, co obecny kurs oznacza dla Mołdawii. Zwłaszcza, że widzą w Ukrainie i Gruzji, do czego mogą doprowadzić unijne ambicje” – podsumował dziennikarz.