Jak oznajmił Andrej Biełousow, kwestia potencjalnych pożyczek może być dyskutowana właśnie podczas jutrzejszej wizyty prezydenta Ukrainy w Moskwie.
,,Sytuacja na Ukrainie wygląda obecnie tak, że bez pożyczek z jednej lub drugiej strony oni zwyczajnie nie będą mogli utrzymać stabilności ekonomicznej państwa. Jeśli pojawi się odpowiedni wniosek, możemy udzielimy wsparcia’’ – podkreślił prezydencki doradca.
Biełousow nie sprecyzował ile pieniędzy Rosja jest gotowa pożyczyć Ukrainie, która ma niemałe potrzeby. Władze Ukrainy oceniają, że potrzebują 17 miliardów dolarów, bez których nie zdołają dopiąć budżetu na 2014 rok.
Jednocześnie z powodu niestabilności politycznej, braku reform, korupcji i niewydolnej gospodarki, wiarygodność kredytowa kraju jest bardzo niska, przez co prywatne banki są mało skłonne udzielać mu pomocy. Władze starają się o pieniądze albo od UE i MFW, albo od Rosji. Janukowycz był nawet na przełomie listopada i grudnia w Chinach, gdzie też szukał kredytów, ale wrócił bez konkretów.
Trudna sytuacja Ukrainy czyni ją podatną na finansowe zachęty ze strony Rosji, która stara się odciągnąć Kijów od kursu na Unię Europejską. Wspólnota nie chce pożyczać pieniędzy bez gwarancji przeprowadzenia reform i podpisania umowy stowarzyszeniowej.
Administracja Janukowycza jest obecnie na rozdrożu. Z jednej strony chętnie zgodzono by się na łatwiej dostępną pomoc od Rosjan, połączoną z większym uzależnieniem od potężnego sąsiada. Kurs na Europę jest dla Janukowycza mniej interesujący, bowiem jest obwarowany szeregiem wymogów, które utrudnią mu pozostanie przy władzy. Podążania w tym kierunku domaga się jednak opozycja, która od końca listopada okupuje Majdan Niepodległości w centrum Kijowa.