
Gazeta, powołując się na amerykańskich oficjeli, którzy mieli dostęp do nowo pozyskanych informacji, twierdzi, że choć niewiele wiadomo na temat grupy sprawców, sabotażyści byli „najprawdopodobniej” obywatelami Ukrainy lub rosyjskimi przeciwnikami reżimu Putina.
Jednocześnie nie ma dowodów na udział ukraińskich władz w operacji, ani na to, że wiedział o niej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Cytowane przez dziennik źródła twierdzą, że nie ma dotąd twardych wniosków na temat tego, kto zlecił i zapłacił za sabotaż, ale nie wykluczają, że była to operacja sił mających związki z ukraińskimi służbami.
Gazeta pisze przy tym, że wtajemniczeni w nowe informacje rozmówcy są podzieleni w sprawie wagi tych informacji, jednak miały one „zwiększyć ich optymizm” jeśli chodzi o posunięcie naprzód śledztwa w sprawie incydentu.
Według „NYT” nie znaleziono też dotąd żadnych śladów wskazujących na zaangażowanie Rosji w akcję.
Dziennik zauważa, że przedstawiciele Kijowa nie zawsze informują swoich amerykańskich odpowiedników o swoich operacjach wojskowych, zwłaszcza tych za linią wroga i wewnątrz Rosji.
„Te operacje są frustrujące dla amerykańskich oficjeli, którzy uważają, że nie poprawiają one znacząco pozycji Ukrainy na polu bitwy, ale ryzykują alienację europejskich sojuszników i poszerzenie wojny” – pisze „NYT”.
Doradca prezydenta: nie mamy nic wspólnego z sabotażem na Nord Stream
Ukraina nie ma nic wspólnego z sabotażem gazociągów Nord Stream – oświadczył doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak, komentując doniesienia „New York Timesa”, że za wysadzeniem trzech rur tej magistrali mogła stać proukraińska grupa sabotażystów.
„(…) Ukraina nie ma żadnego związku ze zdarzeniami na Morzu Bałtyckim i nie posiada informacji na temat +proukraińskich grup sabotażowych+. Co stało się z gazociągami Nord Stream? +One zatonęły+, jak to się mówi w samej Federacji Rosyjskiej…” – napisał Podolak na Twitterze.