Jeszcze w niedzielę dużą flagę Unii Europejskiej można było kupić za 70 hrywien, czyli ok. 7 euro. Małych nie oferowano, co wywoływało pewne oburzenie; w sieciach społecznościowych krążyły wpisy: „Ambasady UE nie są nawet w stanie zapewnić nam odpowiedniej symboliki”.
„Rozdaliśmy już prawie cały roczny zapas flag, który nam przydzielono. Więcej nie mamy” – tłumaczyli wówczas przedstawiciele unijnej ambasady w Kijowie.
Przystosowanie się do potrzeb rynku zajęło jego uczestnikom dwa dni. We wtorek przejścia podziemne pod Majdanem Niepodległości, czyli głównym placem Kijowa, na którym trwają protesty, mieniły się niebieskimi kolorami, przetykanych złotem gwiazd niewielkich proporców.
Ukraińcy, którzy chcą zbliżenia ich kraju z UE, demonstrują od ubiegłego czwartku. Ich rząd ogłosił wtedy, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE w obawie przed gospodarczymi naciskami Rosji.
Umowa miała być zawarta na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, który rozpoczyna się w najbliższy czwartek. Komentatorzy uważają, że szanse na porozumienie jeszcze istnieją.
We wtorek prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz oświadczył, że czeka na lepsze warunki, by podpisać umowę z UE.
„Główne czynniki to nasze ukraińskie interesy. Za podstawę podejmowania wszelkich decyzji zawsze uważamy, i ja osobiście będę uważał, jedynie interesy Ukrainy, interesy narodowe” – powiedział.