
Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu niespodziewanie przyleciał na Białoruś w sobotę. Była to jego pierwsza wizyta od rozpoczęcia tzw. specjalnej operacji wojskowej. Poprzednim razem odwiedził stolicę sojuszniczego państwa 3 lutego, 20 dni przed zaatakowaniem Ukrainy.
Wczoraj w pierwszej kolejności spotkał się ze swoim białoruskim odpowiednikiem Wiktarem Chreninem i podpisał z nim protokół w sprawie zmian w pochodzącym z 1997 roku porozumieniu między Białorusią a Rosją o wspólnym zapewnieniu bezpieczeństwa regionalnego w sferze militarnej.
Proszący o zachowanie anonimowości ekspert wojskowy powiedział naszym dziennikarzom, że najważniejsze treści zaktualizowanego porozumienia to te, które zapewne zostały utajnione.
– Myślę, że jest tam mowa o liczebności, składzie i wsparciu materialnym regionalnego zgrupowania wojsk. O tym, ile i jakich wojsk przeznaczy każdy z krajów do tej grupy w przypadku zagrożeń. Strony doprecyzowały również procedurę użycia wojsk w przypadku agresji i konfliktu zbrojnego – powiedział nam analityk.
Po rozmowach z Chreninem Szojgu udał się na spotkanie z Alaksandrem Łukaszenką. Przed kamerami Łukaszenka zapewniał, że ani Białoruś, ani Rosja „wojny nie chciały i nie chcą”, ale chcą tego inne siły.
Jak twierdzi nasz rozmówca, podczas rozmowy w cztery oczy Szojgu przywiózł Łukaszence osobistą wiadomość od Władimira Putina:
– Szojgu przekazał Łukaszence dodatkowe informacje o przebiegu wydarzeń i planach Rosji w czasie wojny. Pewne poufne informacje osobiste od Putina, którym nie można ufać za pomocą środków łączności. Szojgu informował o tym, jak Rosja zachowa się w kampanii zimowej, być może też o tym, czy białoruski przyczółek zostanie wykorzystany przez wojska rosyjskie do ataku na Ukrainę – zaznaczył ekspert.
Uważa on jednak, że jest mało prawdopodobne, aby Rosja planowała z terytorium Białorusi taką samą ofensywę na dużą skalę, jak na początku wojny 24 lutego, ponieważ nie będzie to już dla Ukraińców zaskoczeniem.
– Pocisk nie wpada dwa razy do tego samego leja. Oczywiście chodzi o coś innego niż w lutym. Ukraina jest gotowa na taką operację. Jeśli planowana jest jakaś operacja, to oczywiście wydarzy się coś nieoczekiwanego. Ale Białoruś nie będzie i nie będzie mogła brać w tym czynnego udziału – uważa ekspert.
Rozmówca Biełsatu podkreślił też, że Rosji zależy na terytorium Białorusi w kontekście wojny z Ukrainą. Można z niego wystrzeliwać rakiety, szkolić rezerwistów i leczyć rannych żołnierzy.
– Jeżeli terytorium Białorusi ma być wykorzystane, to możliwe, że będą to lotniska oraz tereny manewrowania i patrolowania kompleksów rakietowych. Może ono też służyć jako strefa tyłu – do rozmieszczenia pewnych zasobów materialnych, szkolenia rosyjskich rezerwistów na białoruskich poligonach, czy leczenia rosyjskich żołnierzy na Białorusi – podsumował analityk.
Zapewnił przy tym, że białoruska armia nie jest gotowa do bezpośredniego udziału w wojnie.
– Liczba sił lądowych Białorusi, czyli tych, które mogą być użyte przeciwko Ukrainie, wynosi 11 tysięcy osób. Białoruś nie może posuwać się naprzód z takimi siłami, a Rosja, która zmobilizowała 300 tys. ludzi, nie potrzebuje tego. Bez wielkiej mobilizacji Białoruś nie będzie mogła przystąpić do konfliktu – podsumował ekspert.