Eksperci: Krym jest punktem wyjścia do dalszej destabilizacji Ukrainy

Po referendum na Krymie Rosja będzie się starała zdestabilizować sytuację we wschodnich i południowych obwodach Ukrainy – sądzą polscy i ukraińscy eksperci.

PAP
Eksperci: Krym jest punktem wyjścia do dalszej destabilizacji Ukrainy

Fot. PAP/EPA / ARTUR SHVARTS

„Celem Putina było opanowanie całego terytorium Ukrainy i powrót do czasów (b. prezydenta Wiktora) Janukowycza, gdy Ukraina była faktycznie państwem marionetkowym kierowanym z Moskwy. Ale teraz nie będzie tak łatwo. Chce wobec tego przejąć Krym i zdestabilizować sytuację na wschodzie i południu” – ocenił Portnikow.

Komentator widzi dwie możliwości rozwoju sytuacji wokół Krymu: jawną aneksję z włączeniem terytorium półwyspu do Federacji Rosyjskiej albo aneksję ukrytą z nadaniem mu sztucznej niepodległości. „Ten drugi wariant jest na Krymie możliwy, ale nie wiem, na jak długo. Trudno to przewidzieć, bo w działaniach Putina nie ma logiki, jest on w stanie emocji i szoku i podejmuje różne decyzje na krawędzi ryzyka militarnego” – ocenił.

Żeby zaś zdestabilizować sytuację na wschodzie i południu, Moskwa „będzie tam przysyłać różnych ludzi z Rosji, organizować demonstracje, zamieszki, prowokacje. To klasyczne metody rosyjskich służb specjalnych od lat 80.” – podkreśla.

Portnikow jest przekonany, że Moskwa będzie się też starała doprowadzić do zmiany proeuropejskiego kursu Kijowa. „Ale to zależy od tego, jak się zachowa Zachód, czy powstanie skuteczny plan osłabienia gospodarki rosyjskiej. Moim zdaniem Zachodowi powinno zależeć na pełnym upadku gospodarki Rosji, bo będzie ona krajem bezpiecznym tylko, jeśli nie będzie miała normalnej ekonomiki. W każdych innych warunkach jest to kraj niebezpieczny” – mówi.

Według niego, jeśli Zachód nie zerwie więzów gospodarczy z Rosją, nie skończy z zależnością energetyczną od niej oraz z zależnością od pieniędzy oligarchów rosyjskich, „to już jutro wojska rosyjskie będą nie tylko na Ukrainie, ale i w Polsce, i państwach bałtyckich” – ocenia Portnikow.

Jeśli chodzi o możliwości manewru rządu Ukrainy, Portnikow sądzi, że w obecnej sytuacji musi on współpracować ze społecznością międzynarodową, bo „faktycznie nie ma normalnych sił zbrojnych ani służb specjalnych, które z rozkazu Moskwy zniszczył Janukowycz”.

„Moim zdaniem rząd ukraiński postępował dobrze, bo nie dał się sprowokować. Moskwa chciała powtórzyć scenariusz z Gruzji, gdy sprowokowano (Micheila) Saakaszwilego. (Rosjanie) weszli wojskami na terytorium Gruzji i zmienili faktycznie status prawny Abchazji i Osetii Południowej. Ale na Ukrainie Putin wpadł w pułapkę, bo nie ma żadnych prowokacji, żadnych działań militarnych. Działania wojsk rosyjskich są brutalne, ale nie ma przelewu krwi. To ważne, i to zasługa rządu ukraińskiego oraz naszych żołnierzy na Krymie, którzy są prawdziwymi bohaterami, nie dając się sprowokować rosyjskim agresorom” – zaznaczył.

Portnikow sądzi, że dla Krymu przyłączenie do Rosji oznaczałoby całkowity upadek turystyczny, gospodarczy i cywilizacyjny. „Trzeba rozumieć, że aneksja Krymu będzie stanowić dla Rosji poważny problem gospodarczy. Moim zdaniem Rosja nie będzie miała pieniędzy na takie ambitne projekty (jak zbudowanie połączeń energetycznych z zależnym od ukraińskiego prądu półwyspem). Deklaracje, które brzmią z okazji referendum, zmieni logika życia”- ocenia.

Uważa on też, że w obecnej sytuacji mogą odegrać pewną rolę stanowiący kilkanaście procent ludności półwyspu Tatarzy krymscy, bo „są narodem zmobilizowanym, mają własny parlament i poczucie sprawiedliwości oraz odpowiedzialności historycznej”. „Tatarzy krymscy byli deportowani do Rosji za czasów Stalina i wiedzą, jaka jest prawdziwa sytuacja narodów muzułmańskich w Federacji Rosyjskiej – że nie ma tam pokoju między narodowościami, a tylko arogancja i reżim specjalny” – wskazuje.

Teraz krymski parlament próbuje kusić Tatarów krymskich, których parlament, Medżlis, wezwał do bojkotu referendum, obietnicą gwarantowanych 20 proc. miejsc w organach władzy Krymu. Ale „w tym samym czasie blokuje jedyny kanał telewizji Tatarów krymskich na półwyspie. To pokazuje realne poglądy marionetkowego rządu na prawa Tatarów krymskich. Bo w Federacji Rosyjskiej stanowisko posła czy ministra nic nie oznacza, nie mają oni wpływu na życie swojego kraju czy regionu. A informacja może je zmienić” – podkreśla Portnikow.

Dębski: Rosja nie przyłączy Krymu po referendum

Rosja po referendum na Krymie zapewne uzna jego niepodległość bez włączania go w skład Federacji Rosyjskiej, ale będzie to stan tymczasowy i do inkorporacji dojdzie w ciągu 1-2 lat – uważa Sławomir Dębski z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Jego zdaniem Rosja uzna niedzielne referendum za ważne, a tym samym, „będzie musiała uznać tzw. niepodległość Krymu”. Ekspert zaznacza, że przyjęta przez parlament Krymu uchwała o niepodległości, która wejdzie w życie gdy zostanie potwierdzona wolą mieszkańców wyrażoną w referendum, jest nielegalna z punktu widzenia konstytucji Ukrainy.

„Należy oczekiwać, że (po referendum) otworzą się przed Rosją dwa scenariusze: albo uznaje niepodległość Krymu i włącza Republikę Krymu w skład FR, albo też uznaje niepodległość Krymu, ale nie włącza go w skład FR, przy czym zakładam, że ten drugi wariant będzie jednak tymczasowy” – powiedział PAP szef CPRDiP.

Jego zdaniem nie decydując się na przyłączenie Krymu po referendum Rosja będzie się starała przedstawić „jako państwo niedokonujące agresji, za którą postępuje inkorporacja części terytorium państwa członkowskiego ONZ”, lecz jako państwo popierające prawo narodów do samostanowienia. Ten wariant będzie dla Rosji wygodniejszy, przynajmniej tymczasowo. Jednak „z punktu widzenia ekonomicznego Krym sam nie jest w stanie przetrwać i wcześniej czy później Rosja będzie zmuszona de facto Krym jakoś inkorporować” – prognozuje Dębski. Jego zdaniem „jest to sprawa 1-2 lat”.

Tak więc, po 16 marca Rosja „tymczasowo z powodów praktycznych zatrzyma się wpół drogi”. Przy czym – podkreśla ekspert – jakiekolwiek decyzje rosyjskiej Dumy „nie zmienią faktu, że referendum jest przeprowadzane wskutek rosyjskiej agresji zabronionej przez prawo międzynarodowe oraz że wojska rosyjskie na Krymie mają status okupacyjnych” – wskazuje ekspert. Z tego powodu – dodaje – „wszelkie referendum związane z przynależnością tego obszaru do Rosji będzie na gruncie prawa międzynarodowego nieważne i nie będzie miało żadnego znaczenia”.

Szef CPRDiP zaznacza, że „absolutna większość społeczności międzynarodowej” nie uzna wyników krymskiego plebiscytu. Dla Moskwy reakcja świata w tej sprawie ma znaczenie, bo uznanie przez Rosję krymskiego referendum „uruchomi kolejny etap sankcji przeciwko Rosji” – ocenia ekspert.

Jego zdaniem, jest jeszcze szansa na kompromis między Moskwą a Kijowem ws. Krymu, ale warunkiem jest powrót do sytuacji sprzed konfliktu. By umożliwić kompromis, „Rosja musi wycofać wojska z Krymu lub też muszą one wrócić do rosyjskich baz, na Krymie powinni się pojawić obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, jedynej instytucji uprawnionej do zapewnienia międzynarodowej ochrony mniejszościom narodowym” – mówi Dębski. Zauważa przy tym, że „na Krymie mniejszością narodową są Tatarzy i Ukraińcy, nie Rosjanie, i o zabezpieczenie praw tej mniejszości również trzeba zabiegać”.

Dopiero w takich warunkach – dodaje ekspert – „można rozmawiać o jakichś politycznych rozwiązaniach w ramach państwa ukraińskiego. Jeżeli takie rozwiązanie byłoby niemożliwe, to również istnieją przewidziane w prawie międzynarodowym środki wielostronne, które mogłyby tego rodzaju konflikt terytorialny pomagać rozwiązywać”.

Dębski zauważa, że w sprawie działań na Krymie „Rosji nie popiera nikt” i nie jest ona w stanie zbudować żadnej koalicji popierającej jej działania. Rosja „zachowuje się dokładnie w sposób, który znamy z XIX czy XX wieku – (na sposób) państw rewizjonistycznych, agresywnych. Taki sposób zachowania został jednoznacznie przez społeczność międzynarodową potępiony w Norymberdze” – mówi ekspert.

Pytany o prognozy, według których dalszym etapem działań Rosji będzie – po Krymie – wschód i południe Ukrainy, szef CPRDiP ocenia, że nie można tego wykluczyć z dwóch powodów. Po pierwsze, „Rosja zaczęła być postrzegana jako państwo nieobliczalne. Jeszcze kilka tygodni temu uważano, że tego rodzaju operacja, jakiej dokonała w sprawie Krymu, jest niemożliwa do zrealizowania, ponieważ kosztowałaby Rosję zbyt dużo. Jak się okazało, te przewidywania, odwoływanie się do racjonalności opartej o kryterium zysków i strat, było błędne” – zauważa Dębski.

„Drugi argument, który przemawia za tą tezą, jest taki: skoro już Rosja zapłaciła ogromną cenę za wywołanie afery krymskiej, to może być zainteresowana jakimiś celami dalej idącymi, wykraczającymi poza Krym, ponieważ wówczas ta cena mogłaby być relatywnie niższa” – mówi ekspert.

„Za sam Krym ta potężna cena, jaką Rosja płaci, może się nie opłacać, ale jeżeli udałoby się jej sięgnąć po coś więcej, to bilans zysków i strat mógłby wyglądać nieco inaczej” – przyznaje szef CPRDiP.

To Rosja kieruje się logiką Realpolitik

Scenariusz aneksji Krymu przez Rosję staje się coraz bardziej prawdopodobny, a zdecydowanej reakcji świata, mimo bezprawności krymskiego referendum, nie należy się spodziewać. Krym jest punktem wyjścia do dalszej destabilizacji Ukrainy – mówi PAP ekspert OSW.

Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Szymon Kardaś przewiduje, że Rosja „z naruszeniem wszystkich zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego” uzna referendum, które odbędzie się w niedzielę na Krymie, i „idąc metodą faktów dokonanych przeprowadzi faktyczną i formalną aneksję Krymu”. Moskwa przetestuje w ten sposób jednocześnie determinację Zachodu i zdolność do reakcji na przetasowania systemu bezpieczeństwa w przestrzeni euroatlantyckiej.

„Z punktu widzenia społeczności międzynarodowej będzie to problem, bo utrzymywanie stosunków z Federacją Rosyjską, która bezprawnie dokonuje aneksji terytorium innego państwa, będzie rodziło poważne trudności” – zauważa rozmówca PAP.
Prognozuje jednak, że „w praktyce nie będzie innej reakcji świata niż nieuznanie” krymskiego referendum i wszystkich jego implikacji. „Z drugiej strony ciężko wyobrazić sobie podjęcie kroków politycznych czy gospodarczych, które mogłyby wpłynąć na powstrzymanie tego procesu” – ocenia ekspert.

Dodaje, że choć prawo międzynarodowe stoi po stronie Zachodu, „to Rosja kierując się logiką Realpolitik będzie osiągała konkretne cele polityczne – z pogwałceniem prawa międzynarodowego i przy pewnym proteście Unii Europejskiej i USA (…), ale na poziomie praktyki politycznej i realnych działań trudno będzie coś zrobić, by odwrócić bieg wydarzeń”. „Jedynym, co mogłoby go odwrócić, jest użycie siły zbrojnej w obronie integralności terytorialnej Ukrainy” – uważa ekspert, zastrzegając, że jest to mało prawdopodobne, „tym bardziej że same władze w Kijowie nie podejmują tego typu kroków”.
Według Kardasia możliwe są dwa scenariusze. Zgodnie z pierwszym Rosja będzie konsekwentnie eskalować napięcie na Krymie, podsycając nastroje separatystyczne i wywierając wpływ na „nieprawomocnie wybrane władze Krymu, których działania są wyraźnie inspirowane przez Moskwę”. „W ten sposób Rosja będzie próbowała podbić stawkę w relacjach z Zachodem, aby wywalczyć korzystniejsze rozwiązania dla zabezpieczenia swych ekonomicznych i politycznych interesów na całej Ukrainie” – mówi analityk.

Drugi scenariusz – który w ocenie Kardasia staje się coraz bardziej prawdopodobny, zwłaszcza w kontekście stanowiska rosyjskiego MSZ uznającego deklarację autonomicznych krymskich władz w sprawie niepodległości – zakłada, że aneksja Krymu „nie jest czymś nierealnym i Rosjanie rozważają taki krok”.

„Jeśli aneksja Krymu jest czerwoną linią wyznaczoną Rosji przez Zachód, to oznacza, że Rosjanie są zainteresowani zbadaniem reakcji Zachodu na przekroczenie tej wytyczonej linii. Liczą, że Zachód nie będzie w stanie osiągnąć jednolitego stanowiska pod względem zdecydowanych sankcji gospodarczych ani żadnych innych radykalnych działań wspólnych, demonstrując fiasko systemu bezpieczeństwa w przestrzeni euroatlantyckiej. A Rosja jest zainteresowana daleko idącym przetestowaniem tego systemu” – mówi Kardaś.

Według niego w razie faktycznej i formalnej aneksji Krymu Rosja, zachęcona tym przykładem, pójdzie dalej i z coraz większą determinacją może dążyć do destabilizacji południowej i wschodniej Ukrainy. Wśród możliwych działań ekspert wymienia różnego typu prowokacje, zajmowanie budynków administracji państwowej czy przewożenie rosyjskich aktywistów na tereny południowo-wschodniej Ukrainy.

W tym kontekście analityk OSW zwraca uwagę na problemy z dostawami wody, energii i gazu dla uzależnionego pod tym względem od Ukrainy Krymu, gdyby doszło do jego fizycznego odcięcia. „Żeby zabezpieczyć funkcjonowanie Krymu w pełnym wymiarze, niezależnie od władz w Kijowie, konieczne jest uzyskanie przez Rosję przynajmniej częściowej kontroli nad obszarami południowo-wschodniej Ukrainy” – wyjaśnia.

Jak zwraca uwagę ekspert, możliwość rozwiązania kompromisowego jest mało realna, ponieważ warunki postawione przez Zachód, czyli odwołanie referendum i wycofanie rosyjskich wojsk z Krymu, są nie do zaakceptowania przez Rosję. Sprawę komplikuje skala machiny propagandowej rozbudowanej wokół plebiscytu na Krymie i kampania mediów w samej Rosji pod hasłem „powrotu Krymu do macierzy” – tłumaczy Szymon Kardaś. Dodatkowym problemem jest, jego zdaniem, słabość władz w Kijowie i brak zdolności sprawowania kontroli nad strukturami państwa, zwłaszcza strukturami siłowymi.

PODCASTY I GALERIE