
Komendant główny policji Dragan Vasiljević powiedział w nocy, że po zakończonym proteście „znaczna liczba obywateli” udała się w kierunku zgromadzenia przed siedzibą parlamentu. W miejscu tym zorganizowano prorządowy wiec z okazji dnia św. Wita – narodowego święta Serbii.
„Policja wzmocniła otaczający demonstrację kordon, aby nie dopuścić do starć ze zwolennikami rządu. W niektórych miejscach musieliśmy interweniować, ale użyliśmy minimalnej siły” – zapewnił Vasiljević.
W kierunku funkcjonariuszy rzucano butelkami, petardami i racami. Służby – policjanci ze sprzętem do rozpędzania tłumu i żandarmeria – użyły gazy łzawiącego i po odepchnięciu demonstrantów rozpoczęły zatrzymania.
Vasiljević ogłosił, że ujęto „kilkudziesięciu chuliganów”, a sześciu policjantów zostało rannych. W trakcie starć zamieszek karetka pogotowia odwiozła do szpitala rannych demonstrantów. Nie jest jasne, ilu cywilów odniosło obrażenia. Starcia zakończyły się około godz. 1.
Minister spraw wewnętrznych Serbii Ivica Daczić zapowiedział w nocy, że służby użyją „wszelkich środków”, by przywrócić porządek publiczny. Studenci – organizatorzy sobotniego protestu – napisali na platformie X, że rząd „miał wszystkie mechanizmy i czas, aby spełnić żądania i zapobiec eskalacji, ale zamiast tego zdecydował się na przemoc i represje”. „Jakakolwiek radykalizacja jest ich odpowiedzialnością” – dodali.
Studenci przedstawili wcześniej władzy ultimatum, żądając rozpisania nowych wyborów do soboty do godz. 21. Po odrzuceniu ultimatum przez władze zapowiedzieli „obywatelskie nieposłuszeństwo”.
Rozpisanie przedterminowych wyborów miałoby – ich zdaniem – umożliwić wyjście z kryzysu, w jakim Serbia znalazła się po katastrofie budowlanej na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie, w której w listopadzie 2024 r. zginęło 16 osób. Protestujący oskarżają władzę o korupcję i zaniedbania, które miały doprowadzić do wypadku.
Demonstracja zgromadziła ok. 140 tys. osób i była jedną z największych od listopada – wynika z szacunków Archiwum Zgromadzeń Publicznych. Po raz pierwszy od niemal ośmiu miesięcy po proteście doszło do starć.