O kwestię wyborów prezydenckich w USA, gdzie konkurują ze sobą b. prezydent, kandydat Republikanów Donald Trump oraz obecna wiceprezydent, kandydatka Demokratów Kamala Harris, prezydent Duda pytany był we wtorkowej rozmowie w Radiu Zet.
„Każdy prezydent Stanów Zjednoczonych powinien być przyjacielem prezydenta Polski, to powinna być podstawowa zasada wszystkich prezydentów Rzeczypospolitej” – podkreślił Andrzej Duda.
Na uwagę, że to jednak Donald Trump, a nie Kamala Harris mówi o nim, że ten jest jego „przyjacielem”, Duda zwrócił uwagę, że w 2022 r. odbył z Harris „bardzo dobre” i „bardzo życzliwe” spotkanie w Warszawie. „Nie mogę złego słowa powiedzieć na jej temat i uważam, że jesteśmy w stanie budować bardzo dobre relacje” – powiedział. Podkreślając, że amerykański wyścig prezydencki jest „bardzo wyrównany”, prezydent nie chciał przesądzić, który z kandydatów ma większą szansę na wygraną.
Dopytywany, czy jego zdaniem w przypadku zwycięstwa Trumpa łatwiej byłoby zrealizować podczas polskiej prezydencji jego pomysł organizacji dwóch szczytów, Unia Europejska-USA oraz Unia Europejska-Ukraina, Duda odparł, że „pierwsze skrzypce” w tym przypadku gra rząd. „Jeśli będą się odbywały jakieś główne szczyty prezydencji w Polsce, to jako głowa państwa będę w nich uczestniczył, ale normalnie prowadzenie prezydencji jest generalnie sprawą rządowa” – powiedział.
Wyrażając nadzieję, że premier Donald Tusk zrealizuje jego postulat, Duda zapowiedział, że on sam na pewno będzie chciał zaprosić do Polski prezydenta Stanów Zjednoczonych – jak powiedział – „niezależnie od tego, kto tym prezydentem będzie”.