,,Jak mówili mi świadkowie tragedii Maximy, nawet wtedy, kiedy został uruchomiony alarm przeciwpożarowy, ochrona nie pozwoliła opuścić sklepu klientom i kasjerom – najpierw należało zapłacić za zakupy, a pieniądze włożyć do kasy! Dlatego też po alarmie większość została w sklepie, dlatego tak dużo osób zginęło i było rannych. Jeżeli po usłyszeniu sygnału wszyscy byliby wyproszeni ze sklepu, wówczas ofiar byłoby zdecydowanie mniej’’ – mówił M. Czernousov.
Przed tragedią w sklepie zadziałała sygnalizacja przeciwpożarowa. Syreny zaczęły wyć jeszcze na półtorej godziny przed nieszczęściem. Powtórzyły się o około 10 razy. Podawano również informację ustną. Nie dostrzegłszy jednak ognisk pożaru administracja sklepu postanowiła kontynuować pracę.
Policja wszczęła dochodzenie w sprawie wypadku i obecnie sprawdza trzy hipotezy: wadliwy projekt i nadzór budowlany nad budynkiem, jego wadliwe wykonanie oraz umieszczenie na dachu ciężkich materiałów w związku z powstającym tam ogrodem zimowym.
Dach supermarketu, którego budowę zakończono w 2011 roku, zawalił się w czwartek wieczorem, kiedy w budynku znajdowało się wielu ludzi. Już po przybyciu strażaków nastąpił kolejny zawał, który utrudnił akcję ratunkową. Zginęły łącznie 54 osoby. Co najmniej 38 osób zostało rannych, z czego 23 przebywa w szpitalu ze skomplikowanymi złamaniami kończyn, urazami głowy i narządów wewnętrznych.