Przed wyborami prezydenckimi w komisjach wyborczych na tzw. kontynentalnej Ukrainie zarejestrowało się ponad sześć tysięcy zameldowanych na Krymie obywateli państwa ukraińskiego.
Mieszkańcy Krymu wyruszyli na głosowanie sprzed siedziby Medżlisu, organu wykonawczego zjazdu krymskich Tatarów, w Symferopolu. Pojechali na wybory samochodami, jednak starali się nie jechać w grupach, by wykluczyć możliwość zatrzymania kolumny przez rosyjskie władze.
Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej w Kijowie Mychajło Ochendowski poinformował w niedzielę, że większość mieszkańców Krymu wyraziła chęć głosowania w Kijowie. Nie podał przy tym liczby wyborców z Autonomicznej Republiki Krymu, zarejestrowanych w stolicy przed niedzielnymi wyborami.
W połowie marca samozwańcze władze należącego do Ukrainy Krymu przeprowadziły referendum na temat przyłączenia półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się według oficjalnych wyników 96,77 proc. uczestników plebiscytu. Frekwencja miała wynieść 83,1 proc.
W dzień po referendum parlament w Symferopolu przyjął uchwałę o niepodległości Republiki Krymu i zwrócił się do władz w Moskwie o przyjęcie w skład FR, a następnie przyłączenie do Rosji zatwierdził prezydent tego kraju Władimir Putin.
Władze Ukrainy i Zachód nie uznały wyników krymskiego referendum, a przyłączenie Krymu do Rosji oceniły jako aneksję.
Frekwencja w wyborach prezydenckich – 17,52 proc.
Frekwencja w niedzielnych wyborach prezydenckich na Ukrainie wyniosła o godz. 11 (godz. 10 w Polsce) 17,52 procent – poinformowała Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie.
Najwyższą frekwencję po trzech godzinach głosowania zanotowano w obwodzie kijowskim (22,71 proc.), zaś najniższą w donieckim (5,48 proc.) i ługańskim (8,23 proc.) na wschodzie kraju, gdzie w otwarciu większości lokali wyborczych przeszkodziła działalność separatystów.
Są to dane ze 182 spośród 213 okręgów wyborczych. Lokale wyborcze będą otwarte do godz. 19 czasu polskiego.
Zgodnie z ostatnim, opublikowanym w czwartek, sondażem największe szanse na zwycięstwo w wyborach ma biznesmen i były szef ukraińskiej dyplomacji Petro Poroszenko. Swój głos zamierza oddać na niego 45 proc. ankietowanych.
Na drugim miejscu jest była premier Julia Tymoszenko, która cieszy się poparciem 13,3 proc. respondentów. Były wicepremier Serhij Tihipko może liczyć na 8 proc. głosów, kandydat Partii Radykalnej Ołeh Laszko – na 7,6 proc., zaś były minister obrony Anatolij Hrycenko – 6,7 proc.
Kolejka w Warszawie
Przed ambasadą ukraińską w Warszawie stała w niedzielę rano długa kolejka osób chętnych do głosowania w wyborach prezydenta Ukrainy. Do godz. 11.45 swój głos oddało już ponad 1000 wyborców na blisko 5 tys. uprawnionych do głosowania.
„Nie mamy dokładnych danych ilu Ukraińców mieszka w Warszawie, ale jeżeli chodzi o liczbę tych, którzy mogą wziąć udział w wyborach w placówce w Warszawie, to wynosi ona blisko 5 tysięcy” – powiedziała PAP Natalia Panczenko z komitetu organizacyjnego Euromajdan-Warszawa.
O godz. 10. w Ambasadzie Ukrainy w Warszawie zagłosowało już ponad 450 osób, czyli około 10 proc. uprawnionych do głosowania. „Kolejka cały czas stoi i robi się coraz większa. Wcześniej w tej placówce głosowało najwyżej kilkaset osób, takiej frekwencji jak dziś nie było nigdy. Jednak w środku wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. Głosują około cztery osoby na minutę” – wyjaśniła Panczenko.
Przewodniczący komisji wyborczej Wołodymyr Chanas wyjaśnił podczas konferencji prasowej, że o godz. 11.45 zagłosowało już 1120 wyborców. „Sytuacja, która stała się na Ukrainie spowodowała bardzo dużą aktywność społeczeństwa ukraińskiego, również tych Ukraińców, którzy znajdują się na terytorium Polski” – powiedział.
Niestety nie wszyscy, którzy chcą wziąć udział w głosowaniu mogli to zrobić. „Jestem Ukrainką, mieszkam od 20 lat w Polsce, pracuję w Polsce. Całe życie głosowałam w ambasadzie, nie zmieniałam adresu. Dzisiaj niestety nie udało mi się zagłosować, ponieważ z jakiegoś niewiadomego powodu nie ma mnie w spisach. Mnóstwo osób za mną stoi, które też nie zagłosowały. Jest to kompletny skandal, jestem rozczarowana, zdenerwowana ponieważ dla mnie te wybory były bardzo istotne i to, że nie mogłam zagłosować uważam za skandal” – skarżyła się dziennikarzom Iwanna Olesiejuk.
Chanas przyznał, że jest 77 osób, które z pewnych przyczyn nie zostały wniesione na listy wyborcze. Jego zdaniem w takich sytuacjach przede wszystkim winny jest czynnik ludzki. „Może gdzieś wkraść się błąd. Najczęściej w Centralnej Komisji Wyborczej w Kijowie lub rejestrze wyborców w miejscu, gdzie jest zarejestrowany wyborca” – mówił.
Jak wyjaśniła Panczenko, mieszkający w Warszawie Ukraińcy patrzą na dzisiejsze wybory z nadzieją. „To widać nawet po tej frekwencji. Wszyscy wierzą, że jednak uda się nam wybrać prezydenta. Jeśli nie w jednej turze, to przynajmniej w dwóch. Wierzymy, że prezydentem będzie osoba, która będzie proeuropejska i w kraju zaczną się zmiany na lepsze” – podkreśliła Panczenko.
Niektórzy z głosujących mają przypięte do ubrania wstążeczki z ukraińską flagą, przed ambasadą słychać ukraińskie pieśni. „Głosujemy, by poprawiła się sytuacja na Ukrainie, by zakończyć wojnę domową. Chciałoby się, aby na Ukrainie był spokój, by się rozwijała, by żyło się jak w Unii Europejskiej – lepiej” – podkreśliła w rozmowie z PAP Natalia, jedna z głosujących.
Switłana i Wasyl z Tarnopola również przyszli zagłosować z nadzieją na zmiany. „Wierzymy, że będzie lepiej. Mamy nadzieję, że wygra (biznesmen i były szef MSZ) Petro Poroszenko. To jest kandydat, który naprawdę może coś zmienić” – podkreśliła Switłana.
Ukraińcy głosują w Polsce w konsulatach w Gdańsku i Lublinie.