
Wojsko Polskie w prostych, nomen omen żołnierskich słowach tłumaczy, dlaczego nie trzeba wykorzystywać internetu do dzielenia się ze światem wszystkimi informacjami, jakie tylko się znajdzie. Każdy udostępniony materiał może ułatwić analitykom rozpoznawanie działań Wojska Polskiego, a co za tym idzie — w praktyce utrudniać przeprowadzanie odpowiednich akcji militarnych.
Sztab Generalny Wojska Polskiego zwraca się z prośbą, aby nie rozpowszechniać przede wszystkim filmów, zdjęć i innych materiałów, z których można odczytać nazwiska, stopnie, jednostki i znaki identyfikacyjne osób, ruchy wojsk wraz z lokalizacją oraz daty i godziny przejazdów, wylotów i lądowań pojazdów wykorzystywanych na froncie. „Bądźmy świadomi zagrożeń” – takie oto jest hasło, które musi przypomnieć, że takich informacji nie należy publikować w sieci.
O tym, że wszystkie pliki udostępniane w internecie są analizowane, może świadczyć choćby przykład sprawdzenia metadanych w filmie z oświadczeniem Prezydenta Rosji W. Putina z 24 lutego. Dotarcie do rzekomej daty powstania pliku wywołało spore poruszenie i zasugerowało, że cała operacja mogła zostać zaplanowana dużo wcześniej. W tym przypadku istotny jest jednak także fakt, że owe metadane można sfałszować.
Inny przykład wykorzystania technologii do analizy na potrzeby działań wojskowych to moment wjazdu sił zbrojnych Rosji na teren Ukrainy. Jak szybko zauważono w Mapach Google, na drogach pojawiły się korki zdradzające lokalizację transportu. Wskazania na mapie to efekt wykorzystania danych analitycznych ze smartfonów żołnierzy. Na takiej samej zasadzie Google wylicza dane o ruchu drogowym w przypadku codziennych przejazdów samochodami po ulicach.
Korzystając z mediów społecznościowych w dowolnym celu, warto też pamiętać, że na każdym kroku można trafić nie tylko na fake newsy, ale także samemu – świadomie lub nie – przyczynić się do ich utworzenia.
Na podstawie: tech.wp.pl