
Poprzednia podwyżka cen energii miała miejsce 1 lutego. Opłaty za prąd i gaz wzrosły wówczas o 18 proc. Pierwsza podwyżka z 1 stycznia wynosiła 9,5 proc.
Opłaty wielu mediów i usług na Białorusi, m.in. dostaw energii elektrycznej czy gazu, są w pewnym stopniu dotowane przez państwo. W październiku wicepremier Uładzimir Siemaszka zapowiedział jednak, że do końca 2016 r. mieszkańcy Białorusi zaczną opłacać 100 procent kosztów dostarczanej im energii elektrycznej. Pod koniec 2012 r. pokrywali zaledwie 30,9 proc. kosztów dostarczanej energii elektrycznej, 16,8 proc. ogrzewania i 19,1 proc. gazu.
Według danych głównego urzędu statystycznego Biełstat inflacja wyniosła na Białorusi w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku 5,9 proc. W całym 2012 r. wyniosła 21,8 proc., a rząd zapowiadał na ten rok obniżenie jej do 12 proc.
W 2011 r. Białoruś przeszła najpoważniejszy kryzys finansowy od dojścia do władzy prezydenta Aleksandra Łukaszenki w roku 1994. Inflacja roczna wyniosła 108,7 proc., a władze zmuszone były przeprowadzić znaczące dewaluacje, które obniżyły kurs rubla o 187,3 proc. w skali roku.
Media opozycyjne pisały wówczas, że kłopoty gospodarcze, z którymi boryka się kraj, są związane z podwyżkami pensji i emerytur przed wyborami prezydenckimi w 2010 r. i z emisją pieniądza w celu finansowania programów państwowych.
Według oficjalnych danych z grudnia 2012 r. średnia pensja na Białorusi wynosiła ponad 4,74 mln rubli białoruskich, czyli równowartość 553 dolarów. Podniesienie jej do co najmniej 500 dolarów do końca 2012 r. nakazał Łukaszenka w maju zeszłego roku, a więc przed wrześniowymi wyborami parlamentarnymi.