
– Powstała cała Białoruś – w miastach i na wsiach pod wspólnym hasłem rezygnacji Aleksandra Łukaszenki. Zachód w mojej ocenie powinien wywierać presję na Aleksandra Łukaszenkę i wprowadzić odpowiednie sankcje. Tylko po odejściu Łukaszenki możliwe będą wolne wybory – ocenił b. więzień polityczny, polityk opozycyjny Źmicier Bandarenka w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl
Widać obecnie, że Łukaszenka traci poparcie nawet w kręgach władzy. Jest tylko on, służby bezpieczeństwa, służby prasowe i Kola. Widzieliśmy to ostatnio na konferencji prasowej – mówi opozycjonista. Działacz zaznacza, że protesty i strajki mogą potrwać kilka miesięcy, zanim osiągną swój cel. – Może zajmie to kilka tygodni, może kilka miesięcy. Pamiętamy, że ukraiński Majdan trwał kilka miesięcy. Białorusini muszą być cierpliwi, zdecydowani, solidarni w tej sprawie. I bardzo byśmy nie chcieli, żeby, powiedzmy „dla uproszczenia sytuacji w Europie”, stara Europa oddała nas w strefę wpływów Rosji – zaznacza.
– Bardzo zaniepokoiło mnie oświadczenie prezydenta Francji Emmanuela Macrona z którego wynikało, że Rosja miałaby się stać takim pośrednikiem między opozycją a Łukaszenką. To byłoby oddanie Białorusi na pastwę reżimu na Kremlu – dodał polityk.
Ostrzeżenie przed Rosją
Działacz ostrzega też przed działaniami Rosji, która przysłała obecnie na Białoruś swoich doradców politycznych i próbuje wpływać na sytuację. – Putin boi się, że jeśli protesty na Białorusi będą trwały dłużej, to obejmą także różne części Rosji. Jednak jeszcze bardziej boi się, że jeśli w otwarty sposób zaingeruje w sprawy białoruskie, to czekają go protesty w dużych miastach Rosji, Moskwie, Petersburgu, ale i w tych częściach Rosji, które potencjalnie mogą się od niej oderwać – mówi.
– Rosja ma cały arsenał instrumentów, żeby wpływa na sytuację na Białorusi. Myślę, że są gotowi do tego, żeby Łukaszenka pozostał u władzy jeszcze przez pewien czas, może gotowi są i do tego, że na Białorusi mogą dojść do władzy inni liderzy – zauważa Źmicier Bandarenka.