
Od kilkunastu tygodni reżim Alaksandra Łukaszenki wysyła pod polską granicę migrantów, którzy według polskich służb przechodzili szkolenia w rosyjskich siłach zbrojnych.
– Tacy ludzie, którzy przeszli owo przeszkolenie, gdyby dostali się na terytorium Unii Europejskiej, mogliby w przyszłości zostać wykorzystani do przeprowadzenia różnego rodzaju akcji sabotażu czy zamachu. Ta pierwsza fala migracji z 2015 r., przyjęta wtedy humanitarnie, okazała się w części ludźmi do wynajęcia i przeprowadzania tego typu akcji – powiedział ekspert ds. bezpieczeństwa.
Jak zauważył, już w czerwcu tego roku władze kontrwywiadu litewskiego wprost ostrzegały Polskę o tym, że wśród ludzi wysyłanych przez Białoruś pod granicę mogą być potencjalni terroryści oraz szpiedzy i agenci, czy to KGB, czy służb rosyjskich. Tego typu metody działań są znane od dawna.
– Tego typu ludzie przenikali już wcześniej przez granicę II Rzeczypospolitej, granicę ze Związkiem Sowieckim, która nie była szczególnie szczelna. Widzimy więc na przestrzeni czasu wykorzystywanie nieszczelności na pograniczu. Jest to też wygodne narzędzie, by tego typu ludzi rozprowadzić po całym kontynencie europejskim – mówił Grzegorz Kuczyński.