Kaciaryna Barysiewicz spędzi w więzieniu pół roku i musi zapłacić grzywnę 2900 rubli, czyli niemal 950 euro. Arciom Sarokin ma zapłacić połowę tej kwoty. Został także skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na rok..
Obojgu oskarżonym groziło do 3 lat pozbawienia wolności.
Artykuł Kaciaryny Barysiewicz dotyczył zabójstwa aktywisty Ramana Bandarenki, który zmarł wieczorem 12 listopada 2020 roku w szpitalu na skutek ciężkich obrażeń. Wcześniej na podwórku, zwanym Placem Zmian, został zaatakowany przez „nieznanych sprawców”, najprawdopodobniej funkcjonariuszy w cywilu bądź też osób z najbliższego otoczenia Alaksandra Łukaszenki.
Przedstawiciele organów ścigania oraz były prezydent twierdzili później, że na podwórku doszło do „sąsiedzkiej awantury”, a Bandarenka był pijany. Artykuł Barysiewicz, na podstawie informacji uzyskanych od Sarokina, ujawnił kłamstwo władz.
Według oskarżycieli, dziennikarka miała zachęcać doktora do ujawnienia tajemnicy lekarskiej, a ten na to się zgodził. Robiła to za pomocą „środków elektrotechnicznych […] drogą próśb i namawiania”. Kaciaryna Barysiewicz miała być świadoma tego, że domaga się działań niezgodnych z prawem. Prokuratura podkreśliła, że odbyło się to bez zgody pacjenta bądź też innych osób mających takie pełnomocnictwa.
Wcześniej Prokuratura Generalna oświadczyła, że rozpowszechnienie informacji, w tym też nieprawdziwej, i jej sprzeczność z oficjalnymi komentarzami organów państwa wywołało „społeczny rezonans i stworzyły atmosferę braku zaufania do kompetentnych służb”.
Wyrok skrytykowała Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) oraz Stany Zjednoczone
Zajmująca się wolnością słowa w OBWE Teresa Ribeiro oświadczyła, że jest poruszona wyrokiem sądu. – To jeszcze jedno uderzenie w wolność słowa na Białorusi. Nie powinno być sprawy karnej za upowszechnienie informacji, która jest przedmiotem uzasadnionego zainteresowania społecznego – podkreśliła.
Wyrok skrytykowała też amerykańska ambasada w Mińsku nazywając sprawę, polityczną. W jej oświadczeniu czytamy, że sprawa miała też odwrócić uwagę od faktu, że to funkcjonariusze resortów siłowych i osoby działające za ich zgodą pobiły do śmierci aktywistę. „Osoby za to odpowiedzialne nie stanęły przed sądem. Władze za to uznały, że należy zemścić się na tych, którzy pokazali fakty” – napisano w oświadczeniu.
Na podst. belsat.eu