
Za wszystkim stoi Dominik Januszkiewicz i drużyna FK Šumskas. Pomysł? Z potrzeby serca, wspólnoty i… czystej radości z gry.
– Celem założenia było połączenie lokalnej społeczności, młodych ludzi przez sport, a konkretnie piłkę nożną – opowiada Dominik, inicjator przedsięwzięcia.
– Również zachowanie języka, tworzenie wspólnoty między piłkarzami – dodaje z zaangażowaniem.
Na Wileńszczyźnie sport – a już szczególnie piłka nożna – to coś więcej niż tylko aktywność fizyczna. Dla wielu młodych to przestrzeń, gdzie mogą rozwijać nie tylko pasję, ale i wyrażać swoją tożsamość.W regionie, gdzie polska młodzież aktywnie szuka miejsca do działania, każda nowa inicjatywa staje się sygnałem, że wspólnotowy duch ma się dobrze.
FK Šumskas nie jest typowym klubem. Powstał z przyjaźni, determinacji i zapału garstki ludzi, którzy chcieli coś zmienić. Bardzo szybko przyciągnął kolejnych.
– Pierwszymi graczami byli moi koledzy, znajomi z boiska – wspomina Dominik. – Po pewnym czasie zorganizowaliśmy otwarte treningi – kto chciał, ten przyszedł.
Większość drużyny to młodzi Polacy z rejonu i Wilna, choć – jak żartuje Dominik – mamy też kilku chłopaków z innego kontynentu, którzy, miejmy nadzieję, wkrótce przemówią po polsku.
FK Šumskas zadebiutował właśnie w rozgrywkach Sekmadienio Futbolo Lyga (niedzielna liga piłkarska). Cel? Nie tylko wynik.
– Numer jeden to otrzymać „kajf” z gry, wspólnie spędzać czas z drużyną. Taki team building, ale też awans z D dywizjonu do C – tłumaczy z uśmiechem Dominik.
Pierwszy mecz, rozegrany 27 kwietnia w Koszadarach, zakończył się emocjonującym remisem 4:4. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale właśnie o to chodzi.
Bo za marzeniami często kryją się realne trudności. Największa z nich? Infrastruktura.
– To nasza pięta achillesowa – nie ukrywa Dominik. – Mecze domowe gramy na stadionie VFA Hanner w Leszczyniakach, a treningi odbywają się na boisku przy szkole im. Puszkina w Poszyłajciach. Chcielibyśmy większe boisko, ale to już kwestia pieniędzy.
Koszty są duże, nawet mimo wsparcia od lokalnych firm. To jednak nie problem tylko Szumska. Na całej Wileńszczyźnie młodzi często nie mają dostępu do nowoczesnych boisk, a kluby działają dzięki kilku zapaleńcom. FK Šumskas to dowód na to, że chcieć to móc. I że gdy wokół piłki zbierają się ludzie z pasją, zaczyna się coś dziać.
Na razie drużyna nie współpracuje z lokalnymi szkołami czy akademiami, ale otwiera się na nowe inicjatywy.
– Bardzo chcielibyśmy działać też społecznie. Osobiście marzę, by prowadzić darmowe lekcje piłki nożnej w centrach dziecięcych. Wiem, że chłopaki z drużyny chętnie by w tym pomogli – zapewnia Dominik.
A jak zareagowali mieszkańcy?
– Społeczność była zdziwiona, lekko mówiąc – śmieje się. – Nikt się nie spodziewał, że nazwa małego miasteczka z pogranicza pojawi się na piłkarskiej mapie Litwy.
Lokalni mieszkańcy deklarują, że będą kibicować. Z władzami – kontaktu nie ma. Może jeszcze przyjdzie czas. Mimo braku rozgłosu, chłopaki z FK Šumskas robią swoje.
– Chcemy dbać o swoją tożsamość, kulturę i rozwijać piłkę nożną w rejonie wileńskim. By gra w piłkę przynosiła pozytywne emocje – mówi Dominik.
Oczywiście, awans do wyższej ligi jest na liście celów. Ale to nie wszystko.
– Tu chodzi o wspólnotę. O to, żeby coś po sobie zostawić.
W czasach, gdy młodzi coraz częściej wyjeżdżają, a lokalna tożsamość bywa wypierana przez globalną bylejakość, FK Šumskas przypomina, że wszystko zależy od ludzi. Bo wystarczy jeden pomysł, trochę serca i wiary, by poruszyć całą okolicę.