
W kadrze gospodarzy znalazło się miejsce dla Stefana Johansena, który ostatnio nie grał w swoim klubie, Celticu Glasgow. Norweg zapewnia, że jest w dobrej formie, a krytyczne komentarze puszcza mimo uszu.
„Podobno niektóre media piszą nawet, że gram beznadziejnie. Nie obchodzi mnie to, a nawet śmieszy. Niech piszą, co im się podoba. Nie uważam, żeby było aż tak źle. Dobrze się czuję fizycznie, coraz lepiej; nie narzekam też na samopoczucie psychiczne.” – mówił piłkarz.
Napastnik reprezentacji Węgier, Krisztian Nemeth spodziewa się bardzo wyrównanej rywalizacji.
„Musimy jednocześnie myśleć o obu meczach. Dobry wynik w pierwszym zwiększy nasze szanse na awans. O końcowych rozstrzygnięciach będą decydować szczegóły. Nie chcę się nad tym rozwodzić. Zobaczymy, co się wydarzy. Musimy być jednak tak przygotowani fizycznie i mentalnie, by nie dać się zaskoczyć Norwegom” – obiecywał Nemeth.
Trener Węgrów Niemiec Bernd Storck podkreśla, że każda bramka zdobyta na wyjeździe będzie miała bardzo istotne znaczenie.
„Tak; to będzie wyrównana walka. Wiemy, czego się spodziewać w Norwegii. Musimy być bardzo skoncentrowani, zdyscyplinowani i szybko przemieszczać się spod własnego pola karnego w okolice bramki rywali. Jeśli chcemy mieć szansę w rewanżu, musimy dobrze zagrać w Oslo” – rozważał strateg.
Mecz w Oslo zacznie się w czwartek o 21:45; rewanż w najbliższą niedzielę w Budapeszcie. W pozostałych barażach, w piątek Bośnia i Hercegowina zagra z Irlandią, w sobotę natomiast Ukraina podejmuje Słowenię, a Szwecja gra z Danią.
Węgrzy dwukrotnie grali w finałach mistrzostw Europy i w obu wypadkach docierali do strefy medalowej: w 1964 r. zajęli 3. miejsce, a w 1972 r. w meczu o brązowe medale przegrali z belgami 1:2.
Norwegowie grali w finałach mistrzostw kontynentu tylko raz – w 2000 r. i odpadli wówczas w fazie grupowej.