
Ramūnas Navardauskas finiszował 173., w klasyfikacji generalnej spadając na 135. miejsce.
Żółtą koszulkę lidera zachował Brytyjczyk Chris Froome (Sky), finiszując na dziesiątej pozycji razem ze swoimi najgroźniejszymi rywalami. Rodriguez wyprzedził towarzyszy ucieczki, w której brał udział również Kwiatkowski. Ponad minutę stracił do zwycięzcy jadący samotnie Duńczyk Jakob Fuglsgang (Astana), a pół minuty po nim dotarł Francuz Romain Bardet (AG2R).
Les leaders arrivent groupés au sommet / The leaders arrive together at the top of Plateau de Beille! #TDF2015 https://t.co/tmuW4WBltv
— Le Tour de France (@letour) lipiec 16, 2015
Etap kończył się bardzo trudnym, 16-kilometrowym podjazdem do mety. W dodatku rozpadało się, a temperatura gwałtownie spadła. Kwiatkowski rozpoczynał finałowe kilometry razem z Belgiem Sepem Vanmarcke (LottoNL), mając półtorej minuty przewagi nad następnymi towarzyszami ucieczki. Górskie wspinaczki nie są mocną stroną Polaka, co potwierdziło się w czwartek. W końcówce kolejni zawodnicy mijali mistrza świata, który ostatecznie zajął 27. miejsce ze stratą 11.35. Bohater poprzedniego etapu Rafał Majka (Tinkoff-Saxo) minął „kreskę” na 41. pozycji, tracąc ponad 17 minut.
Na pocieszenie Kwiatkowski został uznany najwaleczniejszym zawodnikiem etapu i w piątek pojedzie z czerwonym numerem startowym. To trzecie takie wyróżnienie Polaka w tegorocznej „Wielkiej Pętli”, a drugie kolarza w tęczowej koszulce. Na dziesiątym etapie z czerwonym numerem jechał także Bartosz Huzarski (Bora Argon 18).
.@michalkwiatek à 10 km de l’arrivée et 0’40” sur les poursuivants / alone in the lead with 10 km to go #TDF2015 pic.twitter.com/iy5lJKquc8
— Le Tour de France (@letour) lipiec 16, 2015
Ostatni etap w Pirenejach, z czterema górskimi premiami, zapowiadał się pasjonująco. Po godzinie jazdy w upale (na starcie słupek rtęci wskazywał 38 stopni Celsjusza) uformowała się ucieczka z udziałem 22 kolarzy. 76 km przed metą oderwali się od niej Kwiatkowski i Vanmarcke. Mistrz świata wygrał jedną z górskich premii na Port de Lers, a na zjazdach imponował prędkością, w czym nie ustępował mu Vanmarcke. U stóp podjazdu na Plateau de Beille dwaj kolarze mieli wprawdzie niewielką przewagę nad towarzyszami ucieczki, ale aż 11 minut nad peletonem.