Przy lądowaniu narta złapała krawędź na dość miękkim zeskoku i Polak upadł. Na szczęście nie doznał poważnych obrażeń.
Po interwencji służb medycznych zszedł o własnych siłach, lekko utykając. Asystent trenera Łukasza Kruczka, Zbigniew Klimowski przekazał, że nic groźnego Stochowi się nie stało. Na razie nie wiadomo, czy będzie mógł uczestniczyć w czwartkowych treningach.
Kamil Stoch schodził ze skoczni z lewą ręką na temblaku. Oględziny lekarskie wykazały, że ma stłuczony łokieć. Uskarżał się także na ogólne potłuczenia.
Do wypadku doszło pięć minut przed północą czasu miejscowego. To był ostatni skok dnia na nowej, dużej skoczni, zupełnie nieznanej dla większości zawodników. Przed dwoma laty w Pucharze Kontynentalnym na igelicie mieli okazję na niej rywalizować tylko Dawid Kubacki i Jan Ziobro. Zimą nikt tu nie skakał, dlatego olimpijski obiekt był niewiadomą.
W pierwszej serii Stoch uzyskał 127,5 m i zajął czwarte miejsce. Najdalej poszybował Niemiec Severin Freund – 132,5 m. Pozostali Polacy skakali w kratkę – Maciej Kot i Ziobro po 121,5, Kubacki 113,5, a Piotr Żyła 107,5.