„Nie jesteśmy w stanie ustalić prędkości z jaką jechał Schumacher, ale nie było to za szybko. Nie odegrało to w wypadku znaczącej roli” – powiedział prokurator Patrick Quincy. Potwierdził także, że do wypadku doszło poza trasą.
„Skała, o którą uderzył głową kierowca znajduje się osiem metrów poza trasą. Nie dotarł do nas też żaden film turysty, który przez przypadek miał nakręcić całe zdarzenie” – zdementował.
Quincy nie chciał odpowiedzieć na pytanie dziennikarzy, czy Schumacher był zbyt nieostrożny opuszczając trasę. Potwierdził jedynie, że obecnie przesłuchiwane są wszystkie osoby, które widziały wypadek lub wybrały się z Schumacherem na narty.
„Nie wygląda jednak na to, że ktokolwiek zawinił” – zaznaczył prokurator. Sprzęt, jakim poruszał się słynny kierowca był sprawny i w dobrym stanie. Po upadku kask pękł.
Pochwalono także rodzinę poszkodowanego, która od samego początku chętnie współpracuje i rozmawia. Kamera, która była na kasku Schumachera nakręciła film długości dwóch minut. Słychać na nim także głosy, ale na razie nie wniosło to nic nowego do śledztwa.
Nowych informacji o stanie zdrowia nie podano.
Schumacher dziesięć dni temu podczas jazdy na nartach w Meribel uderzył głową w skałę. Mimo że miał założony kask, to siła uderzenia była tak duża, że doznał poważnego urazu mózgu. Jeszcze tego samego dnia został przetransportowany z miejscowego szpitala do kliniki w Grenoble.
Przed tygodniem, w nocy z poniedziałku na wtorek, przeszedł operację usunięcia z mózgu krwiaka, ale ciśnienie śródczaszkowe utrzymuje się wciąż na zbyt wysokim poziomie. Pacjent pozostaje w śpiączce farmakologicznej.