
Dla obu zespołów był to mecz o „być albo nie być” w turnieju. Nic więc dziwnego, że obie drużyny rozpoczęły bardzo nerwowo. Stawka spotkania paraliżowała niektóre zawodniczki. Zarówno Karolina Zalewska, jak i Jekaterina Dawidienko nie wykorzystały karnych.
W drugiej połowie na boisku robiło się coraz bardziej nerwowo. Rosjanki, którym do awansu wystarczał w tym spotkaniu remis, nie pozwalały, aby rywalki uciekły im na więcej niż dwie bramki. Na dziesięć minut do końca był jednak remis.
W tym momencie emocje były naprawdę duże. W międzyczasie hala wypełniła się węgierskimi kibicami, którzy coraz głośniej sprzyjali Polkom. Trzy minuty przed ostatnią syrena Wojtas, mimo gry w osłabieniu, ponownie wpisała się na listę strzelców dając prowadzenie 27:25.
Minutę później ta sama Wojtas przechwyciła podanie rywalek i rzutem z dystansu jeszcze raz zaskoczyła bramkarkę rosyjską. Z kolei z drugiej strony Prudzienica obroniła strzał rywalki, a Wojtas dołożyła kolejne trafienie. Na minutę przed koncem biało-czerwone prowadziły 29:25 i wiadomo było, że awans mają w kieszeni. Ostatecznie wygrały 29:26.