
Paul, rozgrywający Clippers, był bohaterem sobotniej potyczki nie tylko z racji zdobycia decydujących punktów. Już na początku spotkania doznał urazu ścięgna i w wielu akcjach widać było, że wyraźnie utyka. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu łącznie 27 pkt, z czego 18 w drugiej połowie.
Popisał się nie tylko skuteczną akcję indywidualną, która rozstrzygnęła losy rywalizacji, ale też np. równo z syreną kończącą trzecią kwartę trafił „za trzy” z ponad 10 metrów.
„To było istne szaleństwo. Atmosfera, napięcie, emocje. A przecież to dopiero pierwsza runda play off. Niesamowite doświadczenie” – podkreślił Paul, któremu po meczu jako pierwszy gratulacje złożył znany aktor Billy Crystal, od dawna wierny fan Clippers.
Równie skuteczny w jego drużynie był Blake Griffin, który popisał się tzw. triple-double – uzyskał 24 pkt, miał 13 zbiórek i 10 asyst.
Wśród rywali brylował 39-letni Tim Duncan – 27 pkt i 11 zbiórek, co dało mu szóste w serii z Clippers tzw. double-double. Weteran pomagał Danny’emu Greenowi, który pilnował Paula w ostatniej akcji, ale i jego próba zablokowania rywala nie była skuteczna.
„Niewiarygodne, że on to trafił. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, blokowaliśmy go we dwóch, ale Chris to wielki gracz i prawdziwy lider. Rywalizacja z Clippers to był basket najwyższej próby. Można tylko żałować, że koniec nie był odwrotny” – przyznał Duncan.
Podsumowując całą serię między Clippers a „Ostrogami” gracz gospodarzy Jamal Crawford powiedział: „Jeśli ktoś szuka fajnego scenariusza na film, dostał go od nas na tacy. To jednak nic dziwnego. Przecież tu jest Hollywood”.
Clippers w półfinale Konferencji Zachodniej zmierzą się z Houston Rockets. Pierwsza potyczka – w poniedziałek.