Toronto Raptors byli pozbawieni energii. Niedawny lider Konferencji Wschodniej kończył serię meczów wyjazdowych spotkaniem z Phoenix Suns i trudy ostatniego okresu wyszły z kanadyjskiego zespołu na parkiecie. Dinozaury nie miały odpowiedniej szybkości by przeciwstawić się gospodarzom, u których dwucyfrowo punktowało aż siedmiu zawodników – Eric Bledsoe, Goran Dragic i Isaiah Thomas zdobyli w sumie 56 punktów dla zespołu gospodarzy.
Najskuteczniejszy w ekipie gości był Jonas Valančiūnas. Litwin zdobył 21 punktów, zebrał 10 piłek i raz asystował. 19 „oczek” dołożył Kyle Lowry, po 17 – James Johnson i Louis Williams.
W innym meczu koszykarze Dallas Mavericks pokonując na wyjeździe Cleveland Cavaliers 109:90 odnieśli piąte z rzędu zwycięstwo. Gości do wygranej poprowadził Monta Ellis, który zdobył 20 punktów. 15 oczek dołożył Dirk Nowitzki.
Gospodarze zagrali czwarty mecz z rzędu i piąty w tym sezonie bez LeBrona Jamesa, który narzeka na ból kolana i pleców. Odpowiedzialność za zdobywanie punktów wziął na siebie Kevin Love, który w sumie zdobył 30 oczek i zanotował 10 zbiórek.
„Czuję duży ból. Muszę po prostu przez niego przejść. Jednak w jednym czasie nawarstwiły mi się dwie kontuzje” – powiedział Irving.
Z kolei Miami Heat pokonali we własnej hali Brooklyn Nets 88:84, a 10 z 12 ostatnich punktów zdobytych w końcówce meczu przez gospodarzy zdobył Dwyane Wade. W sumie miał na koncie 25 oczek, siedem asyst i sześć zbiórek. Jednak najskuteczniejszy w zespole z Miami był Chris Bosh z 26 punktami na koncie.
„Nie mogliśmy zatrzymać Bosha i Wade’a. To był powód naszej porażki” – przyznał trener Nets Lionel Hollins.
Powracający do dawnej dyspozycji Kobe Bryant miał duży udział w zwycięstwie Los Angeles Lakers nad Indianą Pacers 88:87. 36-letni koszykarz w sumie zdobył 20 punktów, ale kluczowy dla końcowego wyniku rzut oddał na 12,4 sekundy przed końcem meczu. To trafienie zadecydowało o jednopunktowym zwycięstwie.