Liderem zespołu z Miami był po raz kolejny LeBron James, który zdobył 31 punktów i miał dziewięć asyst. Amerykanina już od jakiegoś czasu boli kolano, ale nie przeszkadza mu to w znakomitych występach.
„Nie podeszliśmy do tego meczu na luzie. Bardzo nam zależało na zwycięstwie i jesteśmy szczęśliwi, że się udało. Bobcats byli wymagającym rywalem i stawiali opór w każdym spotkaniu. Końcowy stan 4-0 wcale nie pokazuje tego, jak trudno było na parkiecie” – powiedział trener Heat Erik Spoelstra.
Zadowolony był także James. „Najlepszą rzeczą w tej serii było, że z meczu na mecz prezentowaliśmy się coraz lepiej. To dobry znak przed kolejną rundą” – ocenił.
A w niej zmierzą się ze zwycięzcą pojedynków między Brooklyn Nets i Toronto Raptors. W tej chwili jest remis 2-2.
O krok od odpadnięcia są Indiana Pacers. W poniedziałek ulegli Atlanta Hawks 97:107 i przegrywają w serii do czterech zwycięstw 2-3.
Statystyki są nieubłagane dla Indiany, która jeszcze nigdy nie wygrała rywalizacji, gdy przegrywała w play off 2-3, a po raz 11 jest w takiej właśnie sytuacji.
„Najbardziej załamuje nas, że nie potrafiliśmy nawiązać do naszej postawy w defensywie. Atlanta panowała na boisku, a my nie byliśmy w stanie nic zrobić. Druga kwarta w naszym wykonaniu była katastrofalna” – powiedział Paul George, który był najlepszy w drużynie Pacers – 26 punktów i 12 zbiórek.
W Hawks najskuteczniejszy był rezerwowy Shelvin Mack – 20 punktów.
W ostatnim poniedziałkowym meczu Dallas Mavericks przegrało u siebie z San Antonio Spurs 89:93, dzięki czemu w serii play off jest remis 2-2. Mecz rozstrzygnął się dopiero w ostatniej kwarcie.
„Jestem zadowolony, że tym razem nie pozwoliliśmy przeciwnikom na zbyt wiele i, mimo że popełniliśmy błędy, zwłaszcza w obronie, udało się z tego wyjść” – skomentował trener Spurs Gregg Popovich.
W drużynie z San Antonio najskuteczniejszy był Argentyńczyk Manu Ginobili – 23 punkty, wśród gospodarzy najczęściej trafiał Monta Ellis – 20 pkt.