• Sport
  • 1 maja, 2015 11:29

NBA: Bulls gromią i są w półfinale Konferencji Wschodniej

Koszykarze Chicago Bulls pokonali na wyjeździe Milwaukee Bucks 120:66 i awansowali do półfinału play off Konferencji Wschodniej ligi NBA. W rywalizacji do czterech zwycięstw triumfowali 4-2. Ich następnym rywalem będzie ekipa Cleveland Cavaliers.

PAP
NBA: Bulls gromią i są w półfinale Konferencji Wschodniej

Fot. PAP

Bulls wygrali trzy pierwsze mecze, ale później zamiast szybko skończyć rywalizację, dwukrotnie ulegli „Kozłom”. W czwartek nie dali już jednak rywalom najmniejszych szans. „Byki” po pierwszej kwarcie prowadziły 34:16, a w połowie meczu 65:33. Zwycięstwo w play off różnicą 54 punktów jest trzecim najwyższym w historii NBA.

W drużynie z Chicago najskuteczniejszy był Mike Dunleavy, który zdobył 20 punktów. Wśród pokonanych żaden koszykarz nie uzyskał nawet dziewięciu punktów.

„Wszystko wygląda znacznie lepiej, kiedy piłka wpada do kosza” – ocenił krótko trener Bulls Tom Thibodeau.

„Będziemy lepsi. Moi zawodnicy w play off zdobyli cenne doświadczenie, a dzisiejsza porażka niczego nie zmienia. Nieważne, czy przegrywasz jednym punktem, czy 40. Przegrałeś i musisz się z tym uporać” – powiedział szkoleniowiec Bucks Jason Kidd.

Jego podopieczni w tym sezonie i tak spisali się znacznie lepiej niż się spodziewano. W poprzednich rozgrywkach Bucks byli najgorsi w całej lidze, wygrali tylko 15 z 82 spotkań. Kidd objął drużynę latem i uzyskał z nią bilans 41-41.

Bulls rywalizację z Cavaliers rozpoczną od dwóch wyjazdowych meczów. Pierwszy zaplanowano na poniedziałek.

Remis 3-3 jest natomiast w konfrontacji Los Angeles Clippers – San Antonio Spurs. Minionej nocy stan rywalizacji wyrównała ekipa z „Miasta Aniołów”, która wygrała na wyjeździe 102:96.

Od początku ta seria uchodziła za najbardziej wyrównaną i spełnia oczekiwania. Do przerwy było 51:51. W drugiej połowie Spurs nawet przez moment nie prowadzili, ale goście o zwycięstwo musieli walczyć niemal do ostatniej sekundy.

Podopieczni trenera Doca Riversa dwa mecze we własnej hali przegrali po błędach popełnionych w końcówce. Tym razem nie dopuścili do głupiej starty i skutecznie wykonywali rzuty wolne, przez co na nic zdały się szalone rzuty za trzy punkty rezerwowego Marco Belinellego.

Włoch był najjaśniejszą postacią Spurs. Zdobył 23 pkt, trafiając m.in. siedem z 11 rzutów zza łuku. Zawiedli natomiast przede wszystkim Kawhi Leonard i Francuz Tony Parker. Łącznie trafili tylko siedem z 27 rzutów z gry.

„W ataku graliśmy po prostu słabo. Nie ma na to żadnej wymówki. Powinniśmy się wstydzić za taki występ w meczu, który mógł nam dać awans” – podkreślił trener Spurs Gregg Popovich.

Wśród zwycięzców najlepszy był Blake Griffin. Na swoim koncie zapisał 26 pkt, 12 zbiórek, sześć asyst i cztery bloki. Nie popełnił żadnej straty. W drugiej połowie właściwy rytm złapał Chris Paul, który mecz zakończył z dorobkiem 19 pkt i 15 asyst.

„Chris w drugiej połowie wreszcie przeszedł na tryb ataku. Był bardziej agresywny. To świetny zawodnik, a ja niestety wciąż muszę go przekonywać, że potrafi zdobywać punkty” – przyznał Rivers.

Siódmy mecz odbędzie się w sobotę w Los Angeles. Na zwycięzcę czekają koszykarze Houston Rockets, którzy wcześniej uporali się z Dallas Mavericks 4-1.

PODCASTY I GALERIE