Mecz rozpoczął się od udanych interwencji, w tym w sytuacji sam na sam, bramkarza mistrzów Ameryki Matiasa Schulza. Ale i tak to Polacy zdobyli dwa pierwsze gole. Tym razem, nie tak jak w przegranym 26:29 meczu z Niemcami, od pierwszych minut bez zarzutu spisywała się obrona biało-czerwonych.
Argentyńczycy zgodnie z oczekiwaniami grali mocno wysuniętą do przodu defensywą, próbowali przeszkadzać rywalom w konstruowaniu akcji już na dziesiątym metrze, a nawet dalej. To czasami przynosiło efekty, gdy przechwytywali piłkę, po niezbyt precyzyjnych podaniach. przerwą padła już tylko jedna bramka i do szatni zawodnicy schodzili przy prowadzeniu drużyny z Ameryki Płd. 12:11.
W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Drużyna z Ameryki Płd. nadal stosowała mocno wysuniętą, agresywną obronę i nie opadała z sił. Chodzący przy bocznej linii trener Biegler coraz bardziej się denerwował i kręcił z dezaprobatą głową po niektórych wyjątkowo nieudanych zagraniach swoich podopiecznych. Niecałe sześć minut przed końcem po dwóch udanych karnych Bartosza Jureckiego było 22:20.
Zaczęło się nerwowe odliczanie do ostatniej syreny. Biegler skakał, żywo gestykulował, pokazując swoim zawodnikom, żeby byli aktywniejsi w obronie, bo sam Szmal niewiele mógł zrobić. Ostatnie dwie minuty Polacy grali osłabieni brakiem dwóch ukaranych zawodników. W tym momencie Szmal obronił karnego. Wszystko działo się przy stanie 23:22. Ale kiedy mimo tych przeciwności Michał Jurecki zdobył kolejnego gola, a do końca pozostało pół minuty, wiadomo już było, że Polska zdobędzie pierwsze punkty w MŚ 2015.