Tuż przed końcem spotkania w Niżnym Nowogrodzie sędzia podyktował rzut karny dla Kostaryki. Po mocnym strzale Bryana Ruiza piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie trafiła w plecy leżącego na ziemi po interwencji Sommera i wpadła do siatki.
Do Szwajcara trudno mieć pretensje; po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu w złym momencie. Inaczej trzeba ocenić postawę golkiperów w dwóch pozostałych przypadkach samobójów.
Cztery lata temu w MŚ w Brazylii w grupowym meczu Francji z Hondurasem napastnik „Trójkolorowych” Karim Benzema trafił piłką w słupek, a ta uderzyła następnie w rękę znajdującego się przy drugim słupku zdezorientowanego Noela Valladaresa, który opanował ją dopiero za linią bramkową. W tym momencie po raz pierwszy w historii mundialu zastosowanie znalazła technologia „goal-line”, która wskazała, że piłka przekroczyła linię i sędzia zaliczył gola.
Największą winę za utratę samobójczej bramki ponosi jednak Hiszpan Andoni Zubizarreta. W spotkaniu z Nigerią w MŚ 1998 roku po zagraniu Garby Lavala wzdłuż linii bramkowej interweniował tak nieszczęśliwie, że lecącą po ziemi piłkę skierował prawą ręką do siatki. Był to gol wyrównujący na 2:2, a ostatecznie jego zespół doznał porażki 2:3.
Łącznie do tej pory w historii MŚ padło 49 goli samobójczych, z czego już osiem w Rosji, co jest rekordem pojedynczego turnieju.