• Sport
  • 28 lipca, 2015 6:01

Moja przygoda z golfem: Chrzest bojowy

Moja przygoda z golfem nabiera tempa. Mam już zieloną kartę, potrzebny sprzęt i ubranie. Trenuję kilka razy tygodniowo, dlatego pomyślałem też sobie, że przyszła pora na pierwszy publiczny pokaz umiejętności - wybrałem się na turniej.

Moja przygoda z golfem: Chrzest bojowy

Fot. Europos Centro Golfo Klubas

Najlepszą okazję do wykazania się początkujący mają co drugi wtorek w klubie golfowym Europos Centro Golfo Klubas, gdzie organizowane są specjalne turnieju dla stawiających pierwsze kroki. Niestety, nie udało mi się trafić na wtorkowe zawody, dlatego, po długich przekonywaniach innych golfistów, udałem się na jeden z etapów turnieju o puchar COLEMONT.

Turniej przeprowadzany jest w nowym, dość ciekawym formacie. Zawodnicy w każdy czwartek miesiąca mają okazję poprawić swój najlepszy wynik przy każdej z dziewięciu chorągiewek, a pod koniec rywalizacji pod uwagę brany jest tylko najlepszy wynik. Pokrótce oznacza to, że pan X, który w zawodach udział weźmie tylko raz, może pod koniec sezonu zająć wyższe miejsce, niż pan Y, który na polu golfowym zjawiał się co czwartek, aczkolwiek ciągle notował gorsze wyniki niż jego rywal. Oczywiście, wszyscy uczestnicy są podzieleni na grupy według poziomu umiejętności – to ratuje początkujących golfistów, takich jak ja, od czerwienia się przy bardziej doświadczonych.

Przyznam, że przed samym startem odczuwałem tremę, która jednak prysła w momencie, gdy panowie Sigitas i Almantas przywitali mnie przy tee box’ie nr. 8, gdzie wspólnie startowaliśmy. Okazało się, że moi wspólnicy byli na podobnym poziomie, więc wszyscy wspaniale bawiliśmy się, nie zważając czasami na gorszy strzał lub zgubioną piłkę. A takich nie brakowało.. Co więcej, w połowie naszej drogi zaskoczył nas deszcz, dlatego na żywo próbowaliśmy udowodnić, że „dla golfisty nie ma złej pogody”. W rzeczywistości na polu panowała luźna atmosfera, a po grze czekało nas spotkanie integrujące.

Przez dwa miesiące treningów odkrywałem tajemnice techniki i kulisy golfa, teraz jednak zacząłem poznawać prawdziwą esencję tej dyscypliny. Jest to gra towarzyska, a najważniejsze – budująca charakter. Tu każde uderzenie jest tajemnicą i zależy nie tylko od techniki, ale i wewnętrznego nastawienia.  Na polu golfowym pozbywamy się wszystkich złych emocji, stresu, który skumulował się po trudnym dniu w pracy, i poddajemy się działaniu przyrody. Właśnie ona, oprócz naszej głowy, jest w tej grze największym naszym „rywalem”. Na green’ie odrzucamy wszystkie towarzyszące nam myśli, by skupić się tylko na dołku, piłeczce i kiju. Zatrzymana piłeczka na kilka centymetrów przed celem uczy pokory i pokazuje, że droga do perfekcji jest długa i nie ma granic dla rozwoju.

Zapytacie jaki uzyskałem wynik? Byłem piąty z pięciu w swojej grupie, ale uważam swój start za udany. Wynik się jeszcze poprawi – najważniejsza jest dobra zabawa w dobrym towarzystwie, a i sezon jeszcze się nie kończy.

PODCASTY I GALERIE