
W połowie września nic nie wskazywało na to, że w ostatnim meczu Legia zagra o coś więcej niż honor. Mistrz Polski – trenowany wtedy jeszcze przez Albańczyka Besnika Hasiego – wrócił do LM po 20-letniej przerwie, ale zaczął od blamażu – 0:6 w Warszawie z Borussią Dortmund.
Wtedy ekipę z Łazienkowskiej przejął były piłkarz Legii, Jacek Magiera. Poprawa przyszła już w pierwszym spotkaniu, bo w Lizbonie wszyscy spodziewali się pogromu. Skończyło się 2:0 dla drużyny z Portugalii, ale gołym okiem było widać poprawę. Potem była klęska z Realem w Madrycie 1:5, ale właśnie wtedy – po golu Miro Radovicia – u stołecznych coś drgnęło.
W spotkaniu z „Królewskimi”, którzy bronią trofeum LM w Warszawie Legia zdobyła historyczny punkt, a remis 3:3 kibice w całej Polsce zapamiętają na długo. Następnie przyszła „strzelanina” w Dortmundzie, gdzie po szalonym meczu BVB wygrało aż 8:4.
Przed ostatnią kolejką układ był prosty – wygrana ze Sportingiem dawała Legii trzecie miejsce i awans do 1/16 Ligi Europy. Remis i porażka premiowały gości z Portugalii.