
Manchester United na pewno nie jest usatysfakcjonowany tym, że przyszło mu występować w Lidze Europy, jednak to właśnie te rozgrywki mogą okazać się przepustką do gry w wymarzonej Ligi Mistrzów. W cieniu wielkich, „Czerwone Diabły” chcą wrócić do elity, a w czwartkowy wieczór na ich drodze stanął rywal znacznie mniejszy, ale wyjątkowo ambitny.
Celta Vigo po raz pierwszy w historii dotarła do półfinału piłkarskiej Ligi Europy. Dysproporcje między tymi przeciwnikami widać już na pierwszy rzut oka. Wystarczy wspomnieć, że roczny budżet Hiszpanów to 75 milionów euro, Manchesteru zaś – 550 milionów.
Osłabiony przez kontuzje Manchester od pierwszych minut chciał pokazać, że nie przyjechał do Galicji po to, by się bronić i liczyć na korzystny w perspektywie rewanżu remis. Piłkarze Mourinho atakowali, a rywale próbowali kontrataków, jednak głównymi aktorami przez pierwszą godzinę gry byli bramkarze, którzy kilka razy musieli ratować swoje zespoły.
W 67. minucie do rzutu wolnego podszedł Marcus Rashford i bardzo ładnym uderzeniem pokonał Sergio Alvareza. W tym momencie stało się jasne, że gospodarze muszą walczyć o to, by doprowadzić przynajmniej do wyrównania – podróż na Old Trafford z takim rezultatem to fatalna perspektywa.
Manchester pokazywał jednak, że nie bez powodu ma drugą najlepszą defensywę w Premier League. Ataki Hiszpanów nie przynosiły skutku, a „Czerwone Diabły” grały rozsądnie, nie rezygnowały z prób zdobycia drugiego gola.
Ostatecznie jednak drugi półfinał Ligi Europy zakończył się skromną wygraną Anglików, którzy potwierdzili opinię faworyta i na rewanżowe starcie na Old Trafford wyjdą ze znacznie większymi szansami na grę w finale.