Liga Mistrzów: wielki Ronaldo, wielki Real. Półfinał także dla Manchesteru

Real Madryt i Manchester City - to dwa zespoły, które jako pierwsze zapewniły sobie awans do półfinałów piłkarskiej Ligi Mistrzów. Po niesamowicie emocjonujących wtorkowych meczach bohater jest jednak jeden - to Cristiano Ronaldo.

IAR

Fot: EPA/JUANJO MARTIN

Real Madryt przed tygodniem został upokorzony w Wolfsburgu. 0:2 z 8. drużyną Bundesligi była dla wielu kibiców prawdziwym szokiem. Mówiono, że „Królewscy” mogą cieszyć się z losowania, że wylosowali najsłabszy zespół z całej stawki. Ale zespół ten pokazał wielką chęć walki, potrafił wyprowadzać błyskawiczne kontry. Nie był jednak w stanie tego powtórzyć.

Tytaniczna praca piłkarzy w defensywie, niesamowity pressing i ciągły atak, który miał złamać obronę gości z Wolfsburga – wszystko to w wykonaniu „Królewskich” przyniosło skutek. Piłkarze Realu Madryt mieli być jednością, mieli walczyć jeden za drugiego. I zrobili dokładnie to, czego oczekiwał od nich trener i kibice.

Cristiano Ronaldo potwierdził wielkość, bo przecież to w nim kibice widzieli tego, który może swoim geniuszem odwrócic losy rywalizacji. Portugalczyk nie zawiódł nikogo, a ręce same składały się do oklasków po tym występie. Nie tylko jeśli chodzi o czysto piłkarskie umiejętności. Zaangażowanie, charakter i zdolności przywódcze – właśnie to można było obserwować we wtorkowy wieczór w Madrycie. Dwie pierwsze bramki zdobył w minutę, w drugiej połowie dorzucił decydujące trafienie z rzutu wolnego.

W Manchesterze rozczarowanie przeżył zespół PSG. Zlatan Ibrahimović miał być postacią, która wyrasta na pierwszy plan wtorkowych meczów Ligi Mistrzów. Szwedzki napastnik PSG zaliczył w swojej karierze takie kluby jak AC Milan, Inter Mediolan czy FC Barcelona, obecnie jest największą gwiazdą mistrza Francji, który całkowicie zdominował krajowe rozgrywki. Wszędzie, gdzie pojawiał się „Ibra”, zdobywał mistrzostwa, imponował statystykami strzeleckimi. Nigdy jednak nie udało mu się sięgnąć po triumf w Lidze Mistrzów.

Pierwszy mecz tych zespołów stał pod znakiem dominacji paryżan. W drugim przez długie momenty było podobnie, tym razem jednak Manchester City był drużyną zdecydowanie groźniejszą. Posiadanie piłki PSG zdało się na nic, a jedyną bramkę strzelił Kevin de Bruyne, którego powrót po kontuzji można traktować jak największy zastrzyk energii, który pozwolił na to, by znaleźc się w półfinale Ligi Mistrzów.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej