Szczęście Realu Madryt przynajmniej w kilku z ostatnich losowań pierwszych faz pucharowych Ligi Mistrzów obrosło już drobną legendą. W tym sezonie stało się podobnie. O ile starcie z Romą w 1/8 finału nie było spacerkiem, to z zespołów, które awansowały do ćwierćfinału, „Królewscy” nie mogli sobie wymarzyć łatwiejszego rywala. Sęk w tym, że teoretycznie najłatwiejszy rywal z tych, którzy pozostali na placu boju, zafundował piłkarzom Zinedine’a Zidane’a prawdziwy koszmar. „Wilki” wyraźnie nie zamierzały prosić o najniższy wymiar kary w tym spotkaniu.
Niemcy w ostatnim czasie są w poważnych opałach – w Bundeslidze nie wygrali od trzech spotkań, zajmują rozczarowujące 8. miejsce. Trudno było oczekiwać, by w obecnej sytuacji rzucili wyzwanie Realowi, który przyjechał do Wolfsburga w glorii chwały po zwycięstwie w El Clasico z Barceloną.
Real jednak zagrał katastrofalne spotkanie. Próbował atakować, ale raz po raz musiał wracać do defensywy po kontratakach swoich przeciwników. „Wilki” grały perfekcyjnie w obronie i wykorzystały swoje atuty. Do przerwy wygrywały 2:0 po golach Rodrigueza i Arnolda, w drugiej połowie także miały swoje sytuacje do tego, by podwyższyć prowadzenie.
Real miał powody do optymizmu po El Clasico, nastroje w Madrycie jednak momentalnie się odwróciły. Rewanż będzie wymagał od nich gigantycznego wysiłku. Wydaje się, że stać ich na to, by wrócić do gry, ale każdy błąd może zniweczyć ich pracę.
To był wielki wieczór w malutkim, liczącym 120 tysięcy mieszkańców Wolfsburgu, który ma święte prawo celebrować wygraną do porannych godzin. „Wilki” zapracowały na to rzetelnie i solidnie, i w niczym nie zmienia tego fakt, że wielu ekspertów uważa ich obecność w ćwierćfinale za ogromną niespodziankę.
W Paryżu kibice zobaczyli starcie dwóch niesamowicie bogatych i zarazem niespełnionych klubów, które aspirują do tego, by dołączyć do ścisłej europejskiej czołówki. Mimo potężnego zaplecza i (jak może się wydawać), nieograniczonych środków, zarówno PSG, jak i Manchester City zawodzą w europejskich pucharach.
Dodatkowo angielski zespół nie notuje też rewelacyjnego sezonu w Anglii – szansa na mistrzostwo jest już tylko matematyczna, wiadomo już, że od przyszłego sezonu drużynę poprowadzi Pep Guardiola, jednak trudno powiedzieć, by fakt ogłoszenia tej decyzji podziałał na zespół motywująco. Liga Mistrzów to ostatnia szansa, by spełnić wielkie oczekiwania kibiców i właścicieli klubu.
Spektakl, nie mecz – tak można określić to, co działo się na Par des Princes. Kapitalne akcje, wielkie emocje, których nie zabrakło także przy kontrowersjach, a wszystko to okraszone 4 bramkami. Remis 2:2 na pewno jest lepszym wynikiem dla gości, którzy przed rewanżem na Etihad Stadium mają powody do optymizmu.
Drugi mecz, który nastąpi za niecałe 6 dni, zapowiada się kapitalnie. Anglicy udowodnili, że są w stanie wyrzucić faworyzowanego rywala za burtę rozgrywek, ale będą musieli włożyć w to spotkanie jeszcze więcej sił, pasji i dobrej piłki. Stoją przed szansą napisania wielkiego rozdziału w historii klubu.