Spotkanie w Turynie od początku wyglądało tak, jak się można było spodziewać. Bayern praktycznie cały czas utrzymywał się przy piłce. Gracze z Bawarii dominowali w środku pola i spokojnie kontrolowali wydarzenia na murawie.
W 31. minucie znakomicie z dystansu strzelał Juan Bernat. Hiszpański lewy obrońca Bayernu kopnął zza pola karnego, ale bardzo ładnie obronił Gianluigi Buffon. 38-letni bramkarz Juve chwilę później dobrze wyłapał strzał głową Lewandowskiego.
W 43. minucie prawą stroną akcję przeprowadził Arjen Robben. Skrzydłowy gości nie najlepiej dośrodkował do Costy. Ten wstrzelił piłkę w pole karne, a ta trafiła do Muellera. Niemiec ładnym kopnięciem po ziemi nie dał szans Buffonowi. To była 25. bramka tego zawodnika w tym sezonie.
Bayern dominował i po przerwie jeszcze poprawił wynik. W 55. minucie monachijczycy wyprowadzili trzyosobową akcję. Mueller podał do Lewandowskiego, a ten do Robbena. Holender w swoim stylu zbiegł z piłką do środka i lewą nogą pokonał Buffona. Włoch nie mógł nic zrobić.
W 63. minucie katastrofalny błąd popełniła defensywa gości. Piłka trafiła dość przypadkowo do Mandżukicia, który przytomnie podał do Paulo Dybali. Argentyńczyk zachował zimną krew i pokonał Manuela Neuera.
Juventus nie rezygnował i dopiął swego. Bohaterem okazali się rezerwowi. Alvaro Morata i Stefano Sturaro. Ten pierwszy, który wszedł za Dybalę asystował przy golu drugiego zaledwie minutę po pojawieniu się na murawie. Stało się to w 76. minucie.
Morata dostał podanie w pole karne, ale nie przyjmował piłki. Podał głową do Sturaro, który nie miał problemów ze zdobyciem bramki. Do końca oba zespoły nie rezygnowały z kolejnych goli, ale te już nie padły.
Rewanż 16 marca na Allianz Arena w Monachium.
W meczu który odbył się w Londynie, przez pierwsze 45 minut Duma Katalonii miała gigantyczną przewagę , lecz tylko w posiadaniu piłki. Kanonierzy grali mądrze, szybko, agresywnie w odbiorze i potrafili zaskoczyć rywali kontrą.
W drugiej połowie obie ekipy docisnęły pedał gazu i stało się jasne, że w Londynie gol padnie. Jeszcze w 49. minucie Cech wygrał pojedynek sam na sam z Neymarem. Po dziesięciu minutach zawrzało przy drugim polu karnym, gdy Ter Stegen wyciągnął groźną główkę Girouda. Decydujący moment przyszedł w 71. minucie.
Suarez wypuścił Neymara w tempo, ten popędził lewą stroną i w polu karnym wystawił do niepilnowanego Messiego, który uderzył pewnie obok bezradnego golkipera Kanonierów. Wtedy skończyła się pewna epoka w futbolu – Argentyńczyk czeskiego specjalistę od bronienia pokonał po raz pierwszy w karierze. I to dopiero w siódmym starciu.
Potem mecz potoczył się już po myśli gości, którzy szukających wyrównania Anglików bili na głowę doświadczeniem i klasą. I znów świetnie kontrowali. Jeszcze na 12 minut przed końcem mający tego dnia pecha Suarez obił słupek, ale po kolejnych sześciu było po wszystkim. Mathieu Flamini sfaulował w „szesnastce” Messiego i sędzia podyktował rzut karny. Wyraźnie rozluźniony przełamaniem Messi wykorzystał go i właściwie rozstrzygnął losy awansu.
16 marca rewanż na Camp Nou.