Bayern Monachium długo nie potrafił znaleźć sposobu na dobrze ustawionych na swojej połowie piłkarzy Juventusu. Do tego gospodarze wykazywali się gigantyczną jak na nich nieporadnością w defensywie i przeciwnikom zwyczajnie pomagali. Pep Guardiola i jego piłkarze wrócili w końcu znad przepaści, na co kazali czekać swoim kibicom do 90. minuty. Ale po kolei.
W środowy wieczór Neuer zbytnio uwierzył w swoje umiejętności obrońcy w piątej minucie. Wybiegł do długiej piłki, nie porozumiał się z Davidem Alabą, przez co futbolówka trafiła do Paula Pogby. Stojący przed polem karnym Francuz nie miał problemów, żeby strzelić do pustej bramki.
Szarża Alvaro Moraty z 28. minuty to prawdopodobnie jedna z najpiękniejszych akcji indywidualnych, oglądanych na piłkarskich boiskach w ostatnich latach. Z pewnością wejdzie do kanonu niczym słynny strzał Zinedine’a Zidane’a w finale Ligi Mistrzów. Hiszpański napastnik – ruszając niemal dosłownie spod swojego pola karnego – przebiegł kilkadziesiąt metrów. Z ogromną lekkością ruchów i wyczuciem, zawstydził pięciu próbujących zatrzymać go po drodze rywali, po czym wyłożył piłkę Juanowi Cuadrado. Kolumbijczyk w fenomenalny sposób zatrzymał się w „szesnastce”, położył obrońcę i kopnął ze spokojem obok Neuera. Akcja cudowna, jeden z najpiękniejszych kontrataków w historii Ligi Mistrzów. Juventus prowadził 2:0.
Ściana w czarno-białe pionowe pasy wytrzymała przez 75 minut i zaczęła powoli pękać. Bayern długo podnosił się z desek. Nie potrafił stworzyć składnej akcji, ale doprowadził do dogrywki metodą najprostszą, choć mogłoby się wydawać, że z najzwyczajniejszymi dośrodkowaniami Andrea Barzagli i Leonardo Bonucci spokojnie sobie poradzą.
Siłą Bayernu w tym sezonie są nie tylko gole Roberta Lewandowskiego, ale również doskonali skrzydłowi. Guardiola ma do dyspozycji Douglasa Costę i Kingsleya Comana. Obaj skrzydłowi dali dwa chirurgiczne dośrodkowania odpowiednio w 73. i 91. minucie. W pierwszym przypadku z bliskiej odległości głową do siatki trafił Lewandowski, a w drugim Thomas Mueller. Bramki odbite niemal jak na ksero.
Guardiola pokazał też, że ma mocniejszą ławkę rezerwowych. Coman wszedł z ławki. W innych klubach Francuz zapewne grałby w takim meczu w podstawowym składzie. Podobnie jak ulubieniec hiszpańskiego trenera Thiago Alcantara, który na murawie pojawił się dopiero w 101. minucie. Były pomocnik Barcelony miał mnóstwo sił i błyskawicznie zrobił to, czego oczekiwał od niego trener. Alcantara zagrał „klepkę” z Muellerem w polu karnym, a Gianluigi Buffon nie miał nic do powiedzenia.
Kwestię awansu przypieczętował drugi rezerwowy Coman. 19-latek pokonał starszego od siebie o 19 lat słynnego bramkarza pięknym technicznym strzałem w kierunku dalszego rogu bramki.
Cudu nie mogło być i nie było. FC Barcelona cieszy się z gry w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali jednak, że wbrew pozorom nie są bez wad i momentami dawali się graczom Arsenalu dominować, i to dodatkowo na Camp Nou.
Goście rozpoczęli tak, jak powinni. Od bardzo wysokiego pressingu, zepchnięcia Barcy do defensywy i ataków rozgrywanych w bardzo szybkim tempie. Momentami było groźnie, momentami wydawało się, że to Arsenal otworzy tego wieczoru wynik. Sił i talentu starczyło na siedemnaście minut.
Najpierw wyborną piłką przez pół boiska Neymar obsłużył Leo Messiego, który przyjął i uderzył potężnie z bliska, lecz David Ospina jakimś cudem to obronił. 60 sekund później jego popisy już nic nie dały. Tym razem znakomicie w tempo dograł Luis Suarez, a strzelał Neymar. Płasko, perfekcyjnie, po prostu nie do obrony.
Arsenal jednak tego dnia zasługiwał na choćby jednego gola i w 51. minucie w końcu go strzelił. Wracający na Camp Nou Alexis Sanchez z prawego sektora wycofał do stojącego przed „szesnastką” Mohameda Elneny’ego, a ten Ter Stegena pokonał wyśmienitym, mierzonym uderzeniem pod poprzeczkę.
Przyjezdni potrzebowali więc do awansu jeszcze dwóch goli. Gdyby strzelili choć jednego, zaczęłaby się nerwówka. Tym razem klasy i nadziei starczyło na kwadrans. Znów zaważyła magia „tridente” MSN. Wówczas podłączył się prawym skrzydłem Dani Alves, który zawiesił piłkę w polu karnym, a na efektowne kopnięcie z półobrotu zdecydował się Suarez. „Luisito” trafił w okienko i było już ostatecznie po zawodach.
W końcówce jeszcze klasyczną podcinką w zamieszaniu w polu karnym Ospinę pokonał Messi i Arsenal, choć zasłużył nawet na remis, to znów przegrał dwiema bramkami.