
Patrząc na to z drugiej strony – czy można być aż tak zaskoczonym? Ekstraklasa jest produktem ładnie opakowanym, bardzo dobrze sprzedawanym, marką budowaną od lat. W całej otoczce trudno znaleźć coś, do czego można by się przyczepić. Ale mówienie o tym, że poziom ligi rośnie proporcjonalnie do tego, jakie pieniądze pojawiają się w naszym futbolu i jakim cieszy się zainteresowanym, to nadużycie. Europa weryfikuje to brutalnie, ale wystarczy włączyć losowy mecz, by zobaczyć, że oglądanie naszych zespołów może być prawdziwym wyzwaniem.
W dodatku nie można powiedzieć, by występujący w Ekstraklasie zawodnicy byli słabo opłacani. Jeśli zestawić zarobki z prezentowanym poziomem większości piłkarzy, to możemy mówić o astronomicznych kwotach. Widzieliśmy przypadki, gdy ligę podbijali piłkarze z niższych lig hiszpańskich, jak Dani Quintana, podstarzałe gwiazdy, dobiegające do końca kariery (Krasić, Ljuboja czy Matsui).
Z kolei młodzi, którzy wyjeżdżają do za granicę, bardzo często muszą przeżyć szok związany z przeskokiem jakościowym i tym, ile trzeba zmienić oraz nadrobić. Wielu wraca z podkulonym ogonem, bez trudu znajdując angaż w Ekstraklasie.
Ale piłkarze większego problemu nie widzą, podobnie jak Maciej Dąbrowski nie widział go po pierwszym meczu z Sheriffem. Michał Kucharczyk narzekał na zbyt małą liczbę dni wolnych, która skutkuje psychicznym i fizycznym zmęczeniem. Uwagi, że (w przeciwieństwie do piłkarzy) niewielu Polaków pracuje w weekendy i święta, można po prostu przemilczeć. Wiemy już, że wtorkowe, środowe i czwartkowe wieczory będzie można spędzić przed telewizorem.
„Cokolwiek bym powiedział, to nie zmieni faktu, że nie awansowaliśmy do fazy grupowej. To był cel klubu, ale nie sprostaliśmy zadaniu. W szatni jest trudna sytuacja. Taki jest sport. Trzeba się podnieść, aby wygrywać w pozostałych meczach w ekstraklasie.
– Nie powiem, że zagraliśmy dobrze, bo tak nie było. Zawaliliśmy. Tę drużynę oraz tych zawodników stać na lepszą grę. Mają obowiązek grać lepiej. Muszą pracować, aby wejść na wyższy poziom, ale to zależy od każdego indywidualnie. To jest porażka Legii i całej polskiej ekstraklasy, bo żaden z klubów nie awansował do Ligi Europejskiej. Boisko weryfikuje naszą obecną pozycję.
– Przyjmujemy krytykę. Jestem pierwszy, który ją przyjmie, bo jestem odpowiedzialny za ten zespół. Mnie takie mecze uczą. W ubiegłym roku byliśmy w niebie, teraz jesteśmy w miejscu, o jakim nie chcemy myśleć. Trzeba zrobić wszystko, żeby pracować lepiej. Mamy plan, aby zespół grał na wyższym poziomie”.