• Sport
  • 6 sierpnia, 2014 6:01

Karol Dąbrowski: Biatlon nie jest popularny na Litwie, ale staramy się to zmienić

W rozmowie z zw.lt świeżo upieczony letni biatlonowy mistrz Litwy w sprincie na 10 km na nartorolkach Polak z Wileńszczyzny Karol Dąbrowski opowiada o życiu osobistym, planach na przyszłość, kulisach zawodów i o poziomie litewskiego biatlonu.

Aleksander Sudujko, zw.lt: Gratuluję udanego występu na letnich mistrzostwach Litwy w biatlonie. Wielu ludzi nie wyobraża sobie tego sportu bez zimy, śniegu i nart. Jak odbywa się rywalizacja o tej porze roku?

Karol Dąbrowski: Jeżeli mówimy o organizacji zawodów, to jest tak samo jak i w zimie, a co się tyczy nas i naszych biegów, to pierwszego dnia mieliśmy biatlonowy kros – biegliśmy 5 km (3 okrążenia po 1,6 km) z dwoma strzelaniami – pierwsze leżąc i drugie stojąc. W sobotę natomiast odbył się sprint na 10 km na nartorolkach. Są to metrowe rolki, które symulują bieg na nartach, bowiem technika niczym się nie różni. W Ignalinie, na obiekcie sportowym jest położony asfalt, dwukilometrowy krąg, który używamy do treningów i także na nim odbywają się zawody sportowe. Jest tam również większe okrążenie, największy wyasfaltowany dystans sięga 7,5 km, ale na zawody używany jest ten krótszy dystans.

Z czasem trener zaproponował starty w biatlonie i zauważyłem, że jest to dosyć ciekawa dyscyplina

Od jak dawna jesteś w biatlonie? Jak długo trwa Twoja przygoda z nartami?

Początki były, myślę, jak u większości aktywnych dzieci. W szkole jeszcze uczęszczałem na lekką atletykę, bieganie, były sportowe wyjazdy do Polski, zimą na narty.. Zaczęło się bardzo aktywnie, bo byłem i tam, i tam, ale z czasem trener zaproponował starty w biatlonie i zauważyłem, że jest to dosyć ciekawa dyscyplina i można byłoby spróbować na poważnie. Z roku na rok startowałem w mistrzostwach Litwy, pucharach kraju, były różne szkolne zawody i czym dalej, tym lepsze były wyniki. Gdy okazałem się w czołówce juniorów, zostałem zauważony i powołany do kadry narodowej. Już w 2009 roku miałem pierwsze letnie zgrupowania z reprezentacją i wyjazdy na pierwszy śnieg. W tym też roku wziąłem udział w pierwszych juniorskich mistrzostwach świata, a było to w Kanadzie. Od tego czasu wszedłem na ten profesjonalny poziom.

Masz już za sobą znaczne sukcesy. Które starty zaliczyłbyś do najbardziej udanych?

Do ważniejszych osiągnięć zaliczyłbym 17. miejsce na mistrzostwach Europy w bułgarskim Bansku; etap tegorocznego Pucharu Świata w Kontiolahti w Finlandii, gdzie w indywidualnym biegu byłem 44. oraz pierwszy Puchar Świata w 2013 w szwedzkim Östersund – tam w sztafecie mieszanej zajęliśmy 15. miejsce. To było historyczne osiągnięcie dla litewskiego biatlonu. Kilka razy byłem mistrzem Litwy w seniorach, a w juniorach.. nie zliczę – na pewno więcej razy niż w kategorii dorosłej. W seniorach jest o wiele ciężej, bo mam bardzo poważnego rywala (Tomasa – przyp. red.) Kaukėnasa, którego śladami idę i chciałbym iść, a z czasem na pewno chciałbym być nawet lepszy.

Kogo z panteonu światowego biatlonu stawiasz sobie za przykład? Kto jest dla Ciebie idolem?

Jednym z przykładów jest mój trener Ilmārs Bricis, który w swoim czasie był bardzo oddany sportu i wszystko miał na najwyższym poziomie – pogląd, podejście do treningów i do wszystkiego. No i wyniki też nie były takie słabe – na olimpiadzie w Turynie był czwarty, wielokrotnie zdobywał medale na mistrzostwach świata i Europy. To wielki człowiek i teraz jest cały czas z nami, dlatego można brać z niego przykład. Wzorem służyć może również Ole Einar Bjørndalen, który jest już w takim wieku (40 lat – przyp. red.), a po raz 8 został mistrzem olimpijskim. Nie bardzo nawet się zamyślałem nad takim pytaniem, ponieważ dużo jest dobrych sportowców. Z każdego można wziąć coś najlepszego, bo większość liderów, tych co są blisko czołówki, jest dla mnie przykładem.

A jak jest z bazą treningową na Litwie? Czy są warunki do osiągnięcia takich szczytów? 

Na Litwie jest bardzo ciężko, bo mamy tylko jedną oficjalną strzelnicę w Ignalinie, gdzie możemy trenować i zimą, i latem. Jest ciężko, ponieważ większość klubów z tej samej Ignaliny, Onikszt, Wilna i nas z Niemenczyna, wozi podopiecznych swoich na drogi, gdzie trenuje się na rolkach. Gdzieś, gdzie jest lepszy asfalt, na którym można trenować, gdzie jest mniejszy ruch samochodowy. Pewnie latem są większe możliwości, bo w trening włącza się również bieganie, nartorolki, rower i siłownia. Gorzej jest jednak ze strzelaniem. Kto może sobie pozwolić, jakiś klub czy szkoła sportowa, to jadą do Ignaliny. Właśnie w tym mieście mamy zbudowaną nową strzelnicę, ale na razie nie możemy z niej korzystać, bo nie ma jeszcze pozwolenia i nie wiadomo kiedy ono będzie.

Podobno baza biatlonowa powstaje również w Niemenczynie. Na jakim jest teraz etapie?

Dokładnie. Inicjatorem tego był dyrektor Szkoły Sportowej Samorządu Rejonu Wileńskiego Marian Kaczanowski i z jego słów, to już do zimy tego roku ma być zrobiona strzelnica i będziemy mogli tam trenować, a na następny rok w planach jest nawet wyasfaltowanie pewnego dystansu. Pomysł jest naprawdę bardzo dobry i bardzo czekam na tę chwilę, ponieważ przyjeżdżając w międzyczasie do domu do Niemenczyna miałbym zawsze możliwość podtrzymywania formy sportowej i strzelania. Baza byłaby również bardzo pożyteczna i wygodna dla młodzieży z Niemenczyna i okolic. Przyjeżdżaliby także sportowcy z Wilna, bo to nie jest daleko – zaledwie 20 km. Do Ignaliny jest dalej, bo około stu kilometrów. Idea jest naprawdę bardzo fajna i o ile wiem, to zaczęły się tam już prace przygotowawcze. Jak będzie dalej, to zobaczymy. Mam wielką nadzieję, że z pomocą rejonu wileńskiego wszytko się uda.

Ogółem biorąc poziom w kraju i w naszej drużynie rośnie

Trzymamy z tego powodu kciuki. Jak oceniłbyś poziom litewskiego biatlonu? W którym miejscu jesteśmy w porównaniu z resztą świata? 

Ogółem biorąc, to biatlon na Litwie jest na niskim poziomie, bo nie jest to popularna dyscyplina, bardzo mało znana. W porównaniu, na przykład, z naszymi sąsiadami Polakami i Łotyszami, to u nich biatlon jest na o wiele wyższym poziomie. Mają oni dużo więcej baz treningowych, strzelnic, ale ogółem biorąc poziom w kraju i w naszej drużynie rośnie. W porównaniu, kiedy zaczynałem jeździć z kadrą w 2009 roku i teraz, to bardzo dużo co się zmieniło i to w lepszą stronę. Wtedy jeździliśmy z jednym lub dwoma trenerami, a teraz mamy ekipę, mamy serwismenów, czasami dołącza do nas masażysta. Mamy również kilku sponsorów, którzy pomagają nam. Poziom w federacji rośnie, jednak jeśli chodzi o ogólne zainteresowanie ludzi, to na razie, myślę, jest słabo.

Żeby wzrosło zainteresowanie, to potrzebne są wyniki. W tym roku takie coś mieliśmy..

Na pewno. Uważam, że w tym roku był wynik i 23 miejsce Tomasa (Kaukėnasa – przyp. red.) na olimpiadzie w Soczi, to było coś „wow”. Wiedząc jeszcze, że była szansa na medal, w ogóle jest to dla nas coś niesamowitego. Natomiast komuś z boku, kto może nie bardzo się wgłębia i nie zna się na tym, to 23 miejsce jest odległe.

Teraz na letnich mistrzostwach Litwy okazałeś się lepszy od Tomasa Kaukėnasa. Czy jest nadzieja i szansa, że za cztery lata Ciebie również zobaczymy na igrzyskach olimpijskich?

Tak, w drugim dniu byłem lepszy.. Nadzieja na pewno jest. Nie byłoby nadziei, to nie wiem czy nawet trenowałbym. Zawsze jest cel, który osiągasz. A szanse? Szanse też są, tylko trzeba poświęcić dobre 3 lata, włożyć ciężkiej pracy i wylać dużo potu. Potrzebujemy również wsparcia finansowego i jeżeli to wszystko złożyć do kupy, to naprawdę są wielkie szanse. Z myślą, żeby wyjechać do PyeongChangu drużyną, we czwórkę, trenujemy i żyjemy. .

Jak wyglądają kwalifikacje na zimowe igrzyska olimpijskie? Macie minimum do spełnienia czy musicie wygrać kwalifikacje?

Jeżeli się nie mylę, to jesienią będzie posiedzenie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, gdzie będą przyjmowane nowe ustawy i regulaminy. Będą omawiane również warunki i sposoby kwalifikacji na igrzyska olimpijskie. Ma być inaczej niż do tej pory, inaczej niż w kwalifikacjach do Soczi. Szanse na pewno są, jednak nie wszytko też od nas zależy.

Najważniejszy będzie ostatni rok przed olimpiadą

Czyli czekamy na decyzje MKOl..

Tak, chociaż większość pewnie zależy od naszych osiągnięć i wyników. Myślę, że najważniejszy będzie ostatni rok przed olimpiadą. Wtedy będą mistrzostwa świata, na których drużynowo będziemy musieli wypełnić jakieś minimum. Wynik drużynowy jest najważniejszy: nawet jeżeli ktoś z nas będzie ciągle zwyciężał, to i tak, jak reszta będzie zajmowała ostatnie pozycje, nigdzie nie awansujemy. Wielkim wzmocnieniem dla drużyny jest Vytautas Strolia, który ostatnio przeszedł do biatlonu z narciarstwa biegowego i tylko kwestią czasu jest, kiedy zacznie dobrze strzelać.

Mówisz, że macie trochę sponsorów, a jak traktuje was państwo? Jaką pomoc od władz ma biatlon i w ogóle sporty zimowe?

Państwo, ile wiem z rozmów trenerów, wydziela nam tyle pieniędzy, że wystarcza tego na jeden dwutygodniowy obóz. Może maksymalnie na dwa. Jednak w ciągu sezonu potrzebujemy takich obozów dwanaście i więcej, więc wygląda to bardzo skromnie. Nie tylko obozy są potrzebne, ale także i sprzęt. Bardzo ważną i dużą rolę odgrywają narty i karabin..

Biatlon to drogi sport?

Drogi, bardzo drogi. Na przykład, para nart kosztuje gdzieś 300 euro, a są oczywiście i po 400 euro. Każdy sportowiec powinien mieć minimum po pięć par nart. Podkreślam minimum. Elita ma i po 20 czy 30 par. Rachowanie jest bardzo łatwe w tym wypadku. Każde narty są przystosowane na inny śnieg, na inną pogodę, dlatego trzeba mieć tyle tych nart. Tak samo naboje i karabin, który potrzebuje swoich inwestycji.

Jak jest bronią w waszym wypadku? Czy musicie przechodzić, oprócz treningów, specjalne kursy, wyrabiać pozwolenie na karabin?

Na strzelanie mamy swoje papiery. Mamy pozwolenie posiadać karabin, pozwolenie przewozić go. W czasie samych zawodów, to strzelnice też mają swoje udokumentowanie. Wracając do kwestii pieniężnych, to bardzo drogie są smary do nart, parafiny i wszystkie proszki, których potrzebują serwismeni, by przygotować nam sprzęt. Na jeden dzień smarowania, przygotowanie jednej pary nart, w czasie zawodów traci się około 70-80 euro. Aby przygotować jedną parę, serwismeni testują najpierw inne narty, próbują również parafiny i proszki – w sumie jest to bardzo długi i skomplikowany proces. Mając w sezonie 25-30 startów łatwo można policzyć, ile to wszystko pochłania.

W ciągu roku masz tyle startów i zgrupowań – jak to się odbija na życiu osobistym? Czym się zajmujesz w wolnym czasie?

W tym roku ukończyłem Kolegium Wileńskie na kierunku Zarządzanie Gastronomią. Teraz zastanawiam się, czy mam iść dalej gdzieś się uczyć, czy zrobić przerwę i poświęcić całego siebie sportu. Z czasem różnie jest – latem zazwyczaj mamy około 20 dni obozu i 6 dni wolnego. Zawsze w tym czasie znajdzie się czas na odpoczynek, na kolegów i rodzinę. Pewnie tego czasu zawsze brakuje, ale na obozach też jest fajnie. Może jest to już i przyzwyczajenie, dlatego odnoszę się do tego, jak do normalnej pracy. Zimą, z kolei, jest jeszcze mniej czasu i jeszcze ciężej, bo kiedy byłem studentem, to przyjeżdżało się tu na tych parę dni i od razu się biegło do uczelni załatwiać wszystkie swoje sprawy, rozliczenia, kontrolne, bo potem znów czekał wyjazd na miesiąc. Taką mamy rutynę. Nie jest to łatwe, a nawet trudno jest pogodzić profesjonalny sport z nauką, ale po trochę, ucząc się od czasu do czasu samodzielnie na wyjazdach, dajemy radę. Musimy dać radę, bo ryzykowne jest też rzucić wszystkie karty tylko na sport.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość, na ostatnie dni lata?

Ryzykowne jest rzucić wszystkie karty tylko na sport

18 sierpnia lecimy do Tiumeni w Rosji na letnie mistrzostwa świata w biatlonie. Potem czeka nas dwudziestodniowe zgrupowanie na wysokości prawie 3 km w bułgarskich górach Belmeken. We wrześniu tradycyjnie pierwszy śnieg wysoko w górach w Austrii, w listopadzie wyjeżdżamy na pierwszy śnieg do Norwegii, stamtąd wyruszymy już na pierwsze starty w Pucharze Świata: najpierw w Östersund w Szwecji, później w Hochfilzen w Austrii – czyli do Nowego Roku tradycyjnie. Najważniejszymi startami w tym sezonie będą dla mnie mistrzostwa Europy, które odbędą się w Estonii w Otepää i mistrzostwa świata w fińskim Kontiolahti w marcu 2015.

Czego, oprócz udanych startów w tym i kolejnych sezonach, możemy Ci wszyscy życzyć?

Myślę, że możesz życzyć celnych strzałów, strzałów w dziesiątkę, ale nie tylko na zawodach, a także w życiu osobistym (śmieje się).

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej