
Portugalczyk Fernando Santos rozpocznie swoją pracę jako selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski od udziału we wtorkowej konferencji prasowej, na której zostanie oficjalnie ogłoszona jego nominacja. Początek na stadionie PGE Narodowy o godz. 14.
Po miesiącu poszukiwań prezes PZPN Cezary Kulesza wybrał następcę Czesława Michniewicza.
„Wybór nie był łatwy, ale wierzę, że z nowym trenerem przeżyjemy wiele pięknych chwil” – napisał już w niedzielę na Twitterze szef federacji.
Następnego dnia wieczorem Kulesza zamieścił wspólne zdjęcie z Santosem i podpisem: „Do zobaczenia jutro na konferencji na PGE Narodowym”, potwierdzając w ten sposób swój wybór.
Pochodzący z Lizbony 68-letni szkoleniowiec przyleciał do Warszawy w poniedziałek i do wieczora prowadził rozmowy z Kuleszą. Santosowi towarzyszyli dwaj współpracownicy, a w jego sztabie znajdą się również Polacy, o co zabiegały władze PZPN.
Pierwszym celem nowego selekcjonera będzie awans do mistrzostw Europy 2024.
Urodzony 10 października 1954 roku Santos był szkoleniowcem reprezentacji Grecji (2010-2014), a następnie swojego kraju (2014-2022). W przeszłości pracował również w czołowych klubach właśnie z Grecji i Portugalii.
Ma imponujący życiorys trenerski – zwłaszcza złoto mistrzostwo Europy 2016 i triumf w pierwszej edycji Ligi Narodów (2018/19) ze swoimi rodakami.
Biało-czerwoni pozostawali bez trenera od 1 stycznia. Dzień wcześniej skończyła się umowa z Michniewiczem, a nowa nie została podpisana.
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski zadebiutuje 24 marca. Biało-czerwoni rozpoczną wówczas eliminacje mistrzostw Europy – z Czechami na wyjeździe. Trzy dni później spotkają się u siebie z Albanią. W tej stawce są także niżej notowane Wyspy Owcze i Mołdawia. Na turniej w Niemczech awansują dwie drużyny z grupy.
Kim jest Fernando Santos?
Jako piłkarz Santos występował na pozycji obrońcy. Profesjonalną karierę zakończył jednak dość szybko i poświęcił się nauce. Zdobył tytuł inżyniera na Politechnice Lizbońskiej. Futbol traktował jako hobby, a warsztat trenerski szlifował czytając książki. Gdy miał 32 lata, został szkoleniowcem w ówczesnym trzecioligowym klubie Estoril. Spędził w nim siedem sezonów i wprowadził go do ekstraklasy.
Dopiero w 1998 roku, kiedy objął posadę w FC Porto, całkowicie zrezygnował z pracy wykonywanej zgodnie z wyuczonym zawodem. Już w pierwszym sezonie świętował ze „Smokami” mistrzostwo kraju, w dwóch kolejnych latach sięgnął z tą drużyną po Puchar Portugalii.
Choć pochodzi z kraju, w którym ofensywną grę bardzo się ceni, to świetnie odnalazł się w defensywnie usposobionej Grecji. Pracował łącznie przez prawie osiem lat w tamtejszych klubach, a w lipcu 2010 roku objął reprezentację tego kraju.
Do Grecji po raz pierwszy przyjechał w 2001 roku, podpisując umowę z AEK Ateny. Zdobył ze stołecznym klubem krajowy puchar, ale mistrzostwo przegrał z Olympiakosem Pireus gorszą różnicą bramek. Sukces sprawił, że został trenerem Panathinaikosu Ateny, w składzie m.in. z Emmanuelem Olisadebe i Krzysztofem Warzychą. W kolejnych latach na krótko wracał do ojczyzny (Sporting Lizbona i Benfica Lizbona), a pracował także ponownie z AEK oraz PAOK Saloniki, gdzie jego podopiecznym był Mirosław Sznaucner.
W reprezentacji kontynuował dzieło słynnego poprzednika Niemca Otto Rehhagela, który w 2004 roku doprowadził Grecję do mistrzostwa Europy. Santos aż takiego sukcesu z Helladą nie odniósł, ale zespół miał zadowalające wyniki. Na otwarcie Euro 2012 zremisował z Polską 1:1, później uległ Czechom 1:2 i wygrał z Rosją 1:0. W ćwierćfinale przegrał z Niemcami 2:4. Natomiast w MŚ 2014 odpadł w 1/8 finału po rzutach karnych z Kostaryką.
Santos nigdy nie ukrywał, że marzy mu się funkcja selekcjonera reprezentacji Portugalii. Po mundialu w Brazylii nie przedłużył umowy z grecką federacją i czekał na swoją szansę. Piłkarze z jego ojczyzny nie przebrnęli fazy grupowej MŚ, ale Paulo Bento nie został zwolniony. Stało się to dopiero, gdy eliminacje do Euro 2016 rozpoczął od porażki w Aveiro z Albanią 0:1.
Wówczas, we wrześniu 2014 roku, marzenie Santosa się spełniło. Pod jego wodzą Portugalia, mająca w grupie jeszcze Danię, Serbię i Armenię, wygrała pozostałe siedem eliminacyjnych meczów. Straciła w nich tylko cztery gole, ale w czterech z tych spotkań zwyciężyła zaledwie 1:0.
W turnieju finałowym podopieczni Santosa też nie imponowali skutecznością – zremisowali wszystkie trzy mecze w grupie F – z Węgrami, Islandią i Austrią – i awansowali do 1/8 finału z trzeciego miejsca. W pierwszym spotkaniu fazy pucharowej – niezwykle nudnym, w którym oddano zaledwie dwa celne strzały – pokonali Chorwację po dogrywce 1:0. Później przyszło ćwierćfinałowe spotkanie z Polską, zremisowane 1:1 i wygrane w rzutach karnych 5-3.
Zagraniczne media zapowiadały ten mecz jako „pojedynek minimalistów”. Prowadzeni wówczas przez Adama Nawałkę biało-czerwoni w grupie wygrali z Ukrainą i Irlandią Północną po 1:0 i zremisowali z Niemcami 0:0, a w 1/8 finału wyeliminowali Szwajcarię po remisie 1:1 i rzutach karnych.
„Czasami musisz być pragmatyczny. Oczywiście to miłe, kiedy drużyna gra pięknie, ale nie zawsze w taki sposób wygrywa się turnieje” – mówił Santos przed starciem z biało-czerwonymi.
Później przyszły zwycięstwa nad Walią w półfinale 2:0 i Francją w finale 1:0 po dogrywce.
Był to tytuł, na który czekała cała Portugalia, szczególnie od momentu, gdy w drużynie narodowej pojawił się Cristiano Ronaldo. Jednak można mieć wątpliwości, czy w pełni wykorzystany został ofensywny potencjał ekipy, w której obok „CR7” grali m.in. znajdujący się wówczas w dobrej formie Nani, Renato Sanches czy Ricardo Quaresma.
To kwestia istotna z punktu widzenia reprezentacji Polski, którą krytykowano za występ w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Katarze za tego typu minimalistyczne, asekuracyjne i defensywne podejście. Pod wodzą Czesława Michniewicza biało-czerwoni „prześlizgnęli” się wprawdzie do 1/8 finału, ale w stylu, który wzbudzał zastrzeżenia zarówno polskich, jak i zagranicznych komentatorów. Rozgłos zyskała też wypowiedź kapitana Roberta Lewandowskiego, który zasugerował, że dalsza kariera w drużynie narodowej zależeć będzie od tego, czy pojawi się „radość z gry”.
Santos wprowadził później Portugalię również do turniejów finałowych mundialu w 2018 roku oraz mistrzostw Europy w 2021 – w obu tych imprezach jego podopieczni odpadli w 1/8 finału, a także zakończonych w grudniu MŚ w Katarze. Portugalia dotarła w nich do ćwierćfinału, w którym sensacyjnie uległa Maroku, a Santos rozstał się później z posadą za porozumieniem stron.
Pod jego wodzą Portugalia grała z Polską trzykrotnie: w Euro 2016 oraz dwa razy w Lidze Narodów. W 2018 roku w Chorzowie wygrała 3:2, a w Guimaraes padł remis 1:1. W grupie odnotowała także zwycięstwo 1:0 i remis 0:0 z Włochami. Awansowała do turnieju Final Four, w którym pokonała Szwajcarię 3:1 oraz Holandię 1:0 i sięgnęła po triumf w pierwszej edycji tych rozgrywek.