Cud w Warszawie. Legia omal nie ograła Real Madryt

Ten wieczór kibice zapamiętają na lata. Legia przegrywała z Realem już 0:2 i wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu. Nic z tego! Podopieczni Jacka Magiery dogonili obrońcę Pucharu Europy, by potem objąć prowadzenie. Real wyrównał, ale wynik 3:3 trzeba traktować jako zwycięstwo.

polskieradio.pl

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Ten mecz miał tylko jeden, ale poważny minus – kibicom (to efekt burd w spotkaniu z Borussią) nie było dane na stadionie przy Łazienkowskiej zobaczyć meczu, który przejdzie do historii polskiej klubowej piłki.

Real zaczął planowo? Mało powiedziane – już w pierwszej akcji meczu piłkę w siatce Arkadiusza Malarza, pięknym strzałem w okienko umieścił Gareth Bale. Najlepiej opłacany piłkarz świata grał w pierwszej połowie koncert i to on ciągnął grę gości. Gdy podał do Karima Benzemy, a ten podwyższył na 2:0, wydawało się, że mecz zakończy się choćby takim samym pogromem jak pierwsze spotkanie na Bernabeu.

Wtedy jednak w grze mistrza Polski coś się odblokowało. W środku pola rządzić zaczął Vadis Odjidja Ofoe, w defensywie nie mylił się debiutujący w Lidze Mistrzów Michał Pazdan. W 40. minucie nadzieja odżyła, gdy belgijski pomocnik powtórzył wyczyn Bale’a i „zdjął pajęczynę” z bramki Realu.

Druga połowa była już wyrównana. Do wspomnianej dwójki dołączył aktywny Miroslav Radović, mądrze cofał się Nemanja Nikolić. W 57. minucie garstka ludzi na stadionie przy Łazienkowskiej oniemiała – do środka ruszył Miro Radović i pięknym, mierzonym strzałem doprowadził do wyrównania. A potem był szok, jakże piękny i pozytywny. Piłka trafiła do Moulina, a Francuz strzałem od słupka podwyższył na 3:2.

Real zagrał jednak do końca i wyrównał po uderzeniu Kovacicia. Dla Legii ten remis to jednak (prawie) zwycięstwo. Odrobić dwie bramki do Realu, strzelić trzecią („Królewscy” pierwszy raz stracili tyle bramek za kadencji Zidane’a), to historia jaką polski futbol zapamięta na długo. Mistrz Polski – skazywany na porażkę i wręcz wyszydzany – zapisuje sobie pierwszy punkt i wciąż ma szansę na grę na z trzeciego miejsca w Lidze Europy. Z taką postawą Sporting Lizbona wydaje się w zasięgu stołecznej drużyny.

Zobacz Więcej
Zobacz Więcej