Już przed spotkaniem, rozgrywanym pod zamkniętym dachem Stadionu Narodowego, było wiadomo, że kibice nie zobaczą na boisku dwóch liderów reprezentacji Polski – Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego. Obaj zawodnicy Borussii Dortmund mają kontuzje kolan. Pod ich nieobecność opaskę kapitana założył wracający po prawie rocznej przerwie do kadry Łukasz Piszczek.
Szkoci, których gra opiera się bardziej na walce i konsekwencji taktycznej niż technice, skupiali się głównie na pilnowaniu dostępu do własnego pola karnego. W pierwszej połowie tylko raz, tuż przed przerwą, zagrozili bramce Wojciecha Szczęsnego. Wcześniej golkiper Arsenalu był chyba najbardziej znudzonym zawodnikiem na boisku.
W 77. minucie powody do ogromnej radości miała dwutysięczna grupa kibiców ze Szkocji. Po niedokładnym wybiciu przez polskich obrońców do piłki dobiegł aktywny w drugiej części pomocnik Celticu Glasgow Scott Brown (kapitan gości) i mocnym strzałem z 17 metrów nie dał szans Szczęsnemu.
Wynik nie uległ już zmianie, a biało-czerwonych żegnały głośne gwizdy zmarzniętych fanów. To był piąty występ biało-czerwonych pod wodzą Nawałki, ale trzeci w oficjalnym terminie FIFA i znów bez strzelonego u siebie gola (wcześniej 0:2 ze Słowacją i 0:0 z Irlandią). Polacy przegrali ze Szkotami drugi raz w historii, poprzednio także w Warszawie 1 czerwca 1958 roku (1:2).