• Sport
  • 26 stycznia, 2017 13:03

Australian Open: Serena Williams w finale, o tytuł zagra z siostrą

Rozstawiona z "dwójką" Serena Williams pokonała chorwacką tenisistkę Mirjanę Lucic-Baroni 6:2, 6:1 w półfinale Australian Open. O rekordowy w Open Erze 23. wielkoszlemowy tytuł w singlu, a siódmy w Melbourne, Amerykanka zagra ze swoją starszą siostrą Venus.

PAP
Australian Open: Serena Williams w finale, o tytuł zagra z siostrą

Fot. PAP/EPA / JASON SZENES

Wiceliderka światowego rankingu i 79. w tym zestawieniu Lucic-Baroni przystępowały do czwartkowego spotkania z zupełnie różnych pozycji. Obecność Williams w półfinale wielkoszlemowych zmagań jest od kilku lat właściwie normą, dotarcie do tego etapu przez Lucic-Baroni – sensacją.

Chorwatka dobrą dyspozycję zasygnalizowała w drugiej rundzie, gdy wyeliminowała Agnieszkę Radwańską, turniejową „trójkę”. Później los jej sprzyjał – trafiała na nisko notowane rywalki. Na kolejną rozstawioną zawodniczkę trafiła dopiero w ćwierćfinale, gdy po drugiej stronie kortu stanęła występująca z „piątką” Czeszka Karolina Pliskova.

Przygodę Lucic-Baroni, która w marcu skończy 35 lat, z tegorocznym Australian Open eksperci nazywają bajką. Była jednym z tenisowych objawień końcówki lat 90. ubiegłego wieku. Dobrze zapowiadającą się karierę przerwały problemy rodzinne i zdrowotne. Zawodniczka z Bałkanów 10 lat temu wróciła do profesjonalnego sportu, ale jedynymi przebłyskami dawnej formy były wygrany turniej w Quebecu i 1/8 finału US Open w 2014 roku. Drugą sportową młodość przeżywała w ostatnich dwóch tygodniach w Melbourne. W czwartek – tak jak w meczu z Pliskovą – grała z obandażowanym udem, choć po ćwierćfinale zapewniała, że czuje się dobrze.

Sen mieszkającej w USA Chorwatki przerwała jednak brutalnie druga rakieta świata. Niżej notowana z tenisistek stanowiła tylko tło dla dobrze dysponowanej faworytki. Lucic-Baroni nie miała tego dnia broni w postaci mocnego i skutecznego serwisu, co jest kluczowe w pojedynkach ze znaną ze świetnego returnu Amerykanką. Zawodniczki spędziły na korcie zaledwie 50 minut. Dla porównania drugi półfinał, w którym Venus Williams wygrała ze swoją rodaczką CoCo Vandeweghe 6:7 (3-7), 6:2, 6:3, trwał prawie dwie i pół godziny.

„Mirjana stanowi inspirację. Zasłużyła na wszystkie pochwały, jakie otrzymała. Dojście tak daleko po tym wszystkim, co przeszła, zainspirowało także mnie. Świetnie ją widzieć tutaj. Oglądałam jej mecze przez cały turniej i jej kibicowałam. Mój serwis był dziś trochę lepszy niż wcześniej. Wciąż chcę go poprawić. Wiedziałam, że muszę dobrze spisywać się dziś w tym elemencie i wykorzystywać swoja szanse tak szybko jak tylko będę mogła” – podkreśliła starsza o rok od czwartkowej rywalki wiceliderka listy WTA.

Wcześniej w karierze seniorskiej zmierzyły się dwukrotnie. Oba pojedynki wygrała Amerykanka, ale oba miały miejsce… 19 lat temu.

Williams w drodze do sobotniego finału nie straciła seta. Efektownym występem w Australii uspokoiła swoich kibiców, którzy nie wiedzieli, w jakiej formie jest 35-letnia gwiazda tenisa. W dwóch poprzednich sezonach po odpadnięciu w półfinale US Open skracała sezon. Jesienią straciła miano liderki światowego rankingu, a na początku tego roku w Auckland odpadła w 1/8 finału, ulegając znacznie niżej notowanej rodaczce Madison Brengle.

Obecnie walczy o rekordowy, w liczonej od 1968 roku Open Erze, 23. tytuł wielkoszlemowy w singlu. Dzięki ubiegłorocznemu triumfowi w Wimbledonie zrównała się pod tym względem ze słynną Niemką Steffi Graf. W Melbourne dotychczas świętowała sukces sześciokrotnie (2003, 2005, 2007, 2009-10, 2015). W finale poprzedniej edycji przegrała z Angelique Kerber. To właśnie Niemka polskiego pochodzenia odebrała jej jesienią tytuł pierwszej rakiety świata.

Jeśli Williams wygra w sobotę siostrzany finał, to powróci na fotel liderki. Po czwartkowym zwycięstwie przyznała, że bardzo cieszy ją świetna passa Venus.

„Jestem z niej dumna. Jest dla mnie wzorem, to moja starsza siostra. Jest moim światem, moim życiem, bardzo wiele dla mnie znaczy. Nie mogłabym być szczęśliwsza niż teraz, gdy obie jesteśmy w finale. To nasze największe marzenie” – zaznaczyła Serena.

Słynne siostry zmierzą się po raz 28. w oficjalnym spotkaniu. Bilans przemawia na korzyść drugiej zawodniczki rankingu WTA, która była lepsza 16 razy. Pierwszą z ich konfrontacji była druga runda… Australian Open w 1998 roku. Wówczas górą była Venus. W Melbourne zmierzyły się później jeszcze raz – w finale 2003 roku i wtedy sukces świętowała Serena. O tytuł wielkoszlemowy zagrają ze sobą po raz dziewiąty. Dotychczas sześć razy trofeum po tych meczach wznosiła Serena. Ona też wygrała ich ostatnie spotkanie o taką stawkę – finał Wimbledonu 2009 oraz ich ostatni wielkoszlemowy mecz – ćwierćfinał US Open 2015.

Lucic-Baroni wyrównała swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie. Poprzednio dotarła do półfinału w singlu w Wimbledonie w… 1999 roku. Zna już smak triumfu w Australian Open, ale tylko w deblu. Sukces ten odniosła 19 lat temu. W grze pojedynczej w tej imprezie tylko raz wcześniej – w 1998 roku – wygrała mecz otwarcia. Dzięki udanemu startowi w Melbourne w tym roku zapewniła sobie awans do czołowej „30” światowego rankingu.

PODCASTY I GALERIE