
„Zgodnie z nowym trybem pracownik będzie widział całą sumę podatków – o ile wcześniej płacił 15 proc., teraz będzie płacił 21 proc. Jeżeli wcześniej taryfa Sodry wynosiła 3 proc., a składka na fundusz zdrowia – 6 proc., teraz suma ta wyniesie 18,5 proc.. Wysokość wynagrodzenia „na rękę” z powodu wyższych podatków się nie zmniejszy, odwrotnie, może wzrosnąć, ponieważ władze proponują jednocześnie zwiększenie nieopodatkowanego minimum dochodowego. Tak więc zmiany czekają na wielu frontach i zwykłemu człowiekowi może być trudno w nich się zorientować” – uważa Vainienė.
Jak dodaje jednak, dla świadomości społecznej takie zmiany mogą być korzystne: „Człowiek powinien wiedzieć, ile kosztuje go państwo”.
Rząd zapowiada mniejsze opodatkowanie siły roboczej, a jednocześnie milionowe wsparcie dla różnych dziedzin gospodarki, ochrony zdrowia, oświaty. Skąd będą pozyskiwane pieniądze do budżetu?
„Pozostaje to pod dużym znakiem zapytania. Rząd spodziewa się „wyciągnąć” dodatkowe przychody z szarej strefy, a także z ogólnego wzrostu gospodarki” – mówi Vainienė.
Ekspertka nie popiera proponowanej reformy systemu emerytalnego -rząd proponuje przerwać odprowadzanie części składek Sodry w ramach drugiego filaru emerytur. Pracownicy chcący gromadzić środki w drugim filarze będą mogli płacić na ten cel 4 proc. wypłaty, a państwo w dalszym ciągu będzie dodawało 2 proc. średniego wynagrodzenia.
„Spodziewam się, że ludzie, zwłaszcza ci posiadający mniejsze dochody, wybiorą wróbla w garści i w ogóle zrezygnują z odkładania na emeryturę. Będą woleli wykorzystać te pieniądze na bieżące potrzeby. W ten sposób zostaną pozbawieni jakiejkolwiek możliwości gromadzenia środków na emeryturę” – przekonuje Rūta Vainienė.