„Brzemię zwycięstwa. II wojna światowa i jej skutki z perspektywy 75 lat od jej zakończenia” – na ten temat odbyła się konferencja naukowa. Panie Profesorze, kto i co obecnie kształtuje wyobrażenia o II wojnie światowej? Historycy, politycy, a może twórcy kultury masowej?
Trzeba widzieć powiązania pomiędzy tymi grupami. Badania historyczne też są zależne od tego, jakie tematy są modne w społeczeństwie. Historia II wojny światowej również jest częścią naszej świadomości. Takie debaty częściowo dyktują kierunki badań historycznych. Gdy mówimy o wydarzeniach, które się odbyły 75 lat temu, to musimy widzieć wszystkie powiązania. Historyk w końcu nie mieszka na Księżycu, a w bardzo konkretnym społeczeństwie.
Czy obecna Rosja nie wraca do komunistycznej narracji na temat zakończenia II wojny światowej? W ubiegłym tygodniu w Twerze usunięto tablicę z informacją o Zbrodni Katyńskiej.
Pierwsze kroki w tym kierunku były podjęte już za czasów Borysa Jelcyna. Takie świętowanie rozpoczęło się już w roku 1995. Widzimy bardzo dużą różnicę pomiędzy tym, jakie akcenty wybrzmiały w czasach rządów Jelcyna, a jakie – w czasach putinowskich. Główną różnicą jest to, że w czasach Jelcyna pod wpływem „perestrojki” więcej się mówiło o ofiarach II wojny światowej. Rosjanie, podobnie jak Litwini czy Polacy, wspominali, ile ofiar potrzebowała ta wojna. Jeżeli mówimy o dzisiejszej Rosji, to ofiary znowu się stają mniej ważnym czynnikiem. Głównie się mówi o zwycięstwie. Jest to jedno ze źródeł dzisiejszego rosyjskiego imperializmu. Zawiera on nazwę „dzierżawność” – takie rzeczy, które się dzieją w Rosji, są naprawdę niebezpieczne, bo historia stała się ważnym motywem do działań imperialistycznych.
Jak bardzo podzielona jest pamięć dotycząca zakończenia II wojny światowej? Gdzie leży główna linia podziału między Europą Zachodnią a Europą Środkowo-Wschodnią?
Kiedy się zakończyła „zimna wojna”, państwa Europy Centralno-Wschodniej zyskały niezależność. Wtedy dominowały trzy główne narracje o II wojnie światowej: 1. sowiecka, która nie uwzględniała udziału Zachodu w walce przeciwko III Rzeszy, 2. zachodnia, która nie dbała o rolę Związku Sowieckiego, 3. niemiecka, która opowiadała o II wojnie światowej z perspektywy zbrodniarzy.
Po upadku Związku Sowieckiego pojawiło się bardzo wiele narracji, wśród nich czwarta – głos krajów postkomunistycznych, które kładły wielki nacisk na zbrodnie sowieckie czasów II wojny światowej.
Niektórzy polscy koledzy-naukowcy uważają, że mamy do czynienia ze zbliżaniem się narracji krajów postkomunistycznych do tej zachodniej. O tym świadczy to, że figura Gułagu staje się powoli częścią pamięci całej Europy Zachodniej, do której należymy. Mówiliśmy już o tym, że w Rosji trwa zwrot do sowieckiej kultywacji pamięci. W porównaniu do sowieckiej, rosyjska ma jednak w sobie więcej agresji.
Jakie obecnie polityczne spory i konflikty mają w sobie podłoże doświadczenia II wojny światowej?
To są jeszcze stare spory. Z jednej strony, są to po prostu zaniedbania roli Związku Sowieckiego. Są to również spory na temat roli oddzielnych narodów, które brały udział w II wojnie światowej. Najważniejszymi są te, związane z pamięcią o tym wydarzeniu. Wiemy, że nie tak dawno w czasie forum w Izraelu rosyjska i izraelska strony zgodziły się na kultywowanie pamięci o ważnych wydarzeniach, takich jak Holokaust, ale też blokada Leningradu. Z takimi rozważaniami się nie pogodzą Polacy, dla których Katyń i inne zbrodnie sowieckie są bardzo ważną częścią pamięci zbiorowej tożsamości. Trwają dyskusje nie na temat konkretnych wydarzeń, ale o tym, co warto pamiętać, a co można zapomnieć.
Ciągle trwają dyskusje dotyczące odszkodowań. Dotyczy to również Polski.
Polska ostatnio zaczęła negocjacje, które się toczą w samym kraju, a nie z rządem niemieckim. Jest to sprawa bardziej skierowana do polskich obywateli. Teoretycznie widzimy, że są również próby podejmowane przez inne kraje, które służą dyskusji na ten temat. Moim zdaniem, jest to sprawa zakończona w 1990 r., w trakcie zjednoczenia Niemiec. Jeżeli się pojawiały pytania, które mogły się wydawać nierozwiązane, to chyba trzeba było poruszać je wcześniej. Musimy pamiętać o II wojnie światowej, nie możemy jednak żyć wyłącznie tymi wydarzeniami.
Jak politycznie jest wykorzystywana pamięć o II wojnie światowej?
Mówiliśmy już o różnych sporach, zachowaniu Rosji. Ta pamięć jest również wykorzystywana w tworzeniu stosunków między innymi krajami. Warto wspomnieć o sporze na temat ludobójstwa na Wołyniu. Ostatnio się stał powodem do szerzenia konfliktu między Polską a Ukrainą. Takie spory mogą być pomiędzy Grecją a Niemcami czy innymi krajami. Obserwując wydarzenia II wojny światowej, widzimy dyskusje między krajami bałtyckimi a Rosją, np. nieuznanie faktu okupacji czy sprawa odszkodowań.
Czy po 75-ciu latach po zakończeniu II wojny światowej można odkryć coś nowego i nieznanego?
Historia jest taką nauką, która zawsze może pokazać społeczeństwu coś nowego. To nie zależy od tego, że są jakieś nowe fakty, ale społeczeństwo się zmienia i każde nowe pokolenie wnosi nowe pytania, na które historycy powinni dać odpowiedź. Rzeczą najciekawszą jest to, że historia nigdy nie będzie do końca zbadana. Dotyczy to również II wojny światowej. Teraz więcej uwagi się poświęca np. roli kobiet w tym wydarzeniu.
Znany polski historyk, dyrektor Instytutu Historii Polski Robert Kostro powiedział, że w wielu krajach nauczanie historii w szkołach jest ograniczane do minimum, ponieważ się wydaje, że jest ona niepraktycznym i niepotrzebnym przedmiotem. Czy podziela Pan tę opinię? Jeżeli tak, to czym może to skutkować?
W takiej sytuacji zawsze trzeba szukać, czego jest za dużo, a czego za mało. Była tendencja różnych krajów, gdzie lekcje historii były skracane. Na dany moment widzimy sytuację odwrotną. Chodzi nie o to, ile czasu się poświęca historii, ale co jest opowiadane na tych lekcjach. Mamy jeszcze większy problem, bo niestety, mówiąc o sytuacji na Litwie, wygląda na to, że jest ona rozumiana jako znajomość konkretnych faktów. Najważniejszą rzeczą w historii jest interpretacja przeszłości. Uczniowie w szkołach na Litwie jej się nie uczą – to jest wada systemu oświaty.