Marszałek Sejmu RP Szymon Hołownia dla Radia Znad Wilii: Musimy rozwiązać problemy mniejszości polskiej

“Musimy rozwiązać kwestię pisowni polskich nazwisk na Litwie, musimy rozwiązać kwestię z dostępem polskich dzieci do szkół na Litwie, bo mamy natychmiast zaraz do rozwiązania problemy związane z bezpieczeństwem fizycznym naszych obu narodów.” - mówił Szymon Hołownia, marszałek Sejmu RP w rozmowie z Renatą Widtmann. Lider polskiego parlamentu powiedział też czy myśli o ponownym startowaniu w wyborach prezydenckich, o kryzysie instytucjonalnym w Polsce, a także o wileńskich korzeniach.

zw.lt
Marszałek Sejmu RP Szymon Hołownia dla Radia Znad Wilii: Musimy rozwiązać problemy mniejszości polskiej

Z marszałkiem Sejmu RP Szymonem Hołownią rozmawiała Renata Widtmann.  

Panie marszałku, przyjechał Pan z pierwszą oficjalną wizytą zagraniczną do Wilna, dlaczego właśnie tutaj? 

Dlatego, że bardzo chciałem pokazać, jak ważne jest dla nas w Polsce partnerstwo z Litwą, partnerstwo w ogóle z krajami bałtyckimi, a z Litwą w szczególności. Bardzo nas wiele historycznie łączy, nasze narody to rodzeństwo, ale łączy nas też wiele i z innymi krajami bałtyckimi, z państwami skandynawskimi. My potrzebujemy tej polityki północnej, bo w tej chwili przebudowuje się cała scena bezpieczeństwa w Europie. Morze Bałtyckie staje się wewnętrznym morzem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mam nadzieję, że ten proces akcesji Szwecji do NATO szybko się zakończy i musimy na nowo poukładać kierunki, w których robimy politykę. 

Z Litwą wiele nas łączy, łączy nas wspólna historia, łączy nas wierzę, wspólna przyszłość, a teraz łączą nas wspólne pytania, choćby o bezpieczeństwo przesmyku suwalskiego, choćby o sytuację, która wciąż niestety ma miejsce na Ukrainie i nie zanosi się, żeby w ciągu najbliższych kilku lat zgasła. 

Mówił Pan, że jest nowy rozdział w relacjach Polski Litwy. Na czym polega ta nowość? 

Bardzo bym chciał, żebyśmy pokazali, ja, Pani przewodnicząca Čmilytė-Nielsen, jesteśmy z podobnego pokolenia, ale też i rozmawiałem dzisiaj wczoraj z wiceprzewodniczącymi parlamentu, że przychodzi nowe pokolenie. 

Nowe pokolenie Polaków i nowe pokolenie Litwinów, które opierając się oczywiście na tym, co wypracowało pokolenie naszych przodków i po jednej i po drugiej stronie, będzie w stanie być może właśnie dlatego, że ma już optykę zakorzenioną w trochę innej rzeczywistości, patrzy w stronę roku 2050, jest w stanie rozwiązać te rzeczy, które wydawały się być nie do rozwiązania i pójść dalej z rzeczami, które są wspólne dla nas. 

Musimy rozwiązać kwestię pisowni polskich nazwisk na Litwie, musimy rozwiązać kwestię z dostępem polskich dzieci do szkół na Litwie, bo mamy natychmiast zaraz do rozwiązania problemy związane z bezpieczeństwem fizycznym naszych obu narodów. 

I nam energii, siły powinno wystarczyć na spory przede wszystkim w tej materii. Tego oczekują od nas ludzie. 

Tak, ale sprawy Polaków na Litwie od lat są nierozstrzygane albo rozstrzygane połowicznie albo pojawiają się nowe problemy, tak jak teraz na przykład w oświacie i mamy rok maratonu wyborczego i w Polsce na Litwie. Czy to dobrze rokuje na rozstrzyganie tych problemów? 

Mam odpowiedzieć szczerze? 

Tak. 

Nie najlepiej. Jak jest rok wyborczy, to niestety z różnych politycznych butelek wydostają się czasami bardzo złe dżiny i bardzo złe emocje. Bardzo ciężko jest prowadzić racjonalną politykę w roku wyborczym, a Polska, podobnie jak Litwa, ma w tym roku trzykrotnie wybory. Wybory u was na Litwie najpierw prezydenckie, później europejskie, w końcu parlamentarne. My mamy samorządowe, później europejskie i prezydenckie na początku przyszłego roku. Więc to nie jest łatwy czas. 

Natomiast i z rozmów z Panią premier, i z rozmów z Panią marszałek Čmilytė-Nielsen wnoszę po pierwsze szczere przekonanie, że po tamtej stronie jest gotowość do tego, żeby ktoś się tymi problemami zajął i realnie próbował je rozwiązać.  To nie będzie jak za dotknięciem magicznej różdżki, to się nie stanie w pięć minut, ale jest jasna deklaracja dotycząca tego co więcej. Jest pewna mapa drogowa, którą na przykład obie te Panie, z którymi najbardziej konkretnie rozmawialiśmy pokazały, że jest jakiś pomysł na to. 

Rozmowa z prezydentem była w sporej mierze protokolarna, jak to rozmowy z prezydentem, a nie jestem prezydentem, jestem o szczebel niżej od niego, ale te rozmowy pokazały, że jest jakiś pomysł na to i że elementy tego pomysłu zaczęły już być wdrażane, natomiast na ile rzeczywistość wewnętrzna, polityczna pozwoli na dowiezienie tego w to inny temat. 

My też mamy u siebie czasami problemy z różnymi osobami, które lubią dzielić, a nie łączyć. Natomiast trzeba powiedzieć też, że ja wierzę, że ten mój głos został usłyszany. Ja na każdym z tych spotkań mówiłem o tych sprawach i edukacji i języka pisowni w bardzo konkretny, asertywny sposób. 

Uzyskałem też bardzo jasną reakcję w postaci zapewnienia, usłyszeliśmy bardzo wyraźnie, co Pan do nas mówi i jak to jest dla Was ważne. W tej chwili Litwa potrzebuje Polski, podobnie jak Polska Litwy. Jesteśmy na siebie w dobrym sensie tego słowa skazani, więc musimy załatwić te rzeczy, żebyśmy mogli pójść dalej. 

Zagraniczne media piszą też o Polsce, o kryzysie instytucjonalnym, który grozi paraliżem kraju, padają słowa o potężnym kryzysie państwa… 

Pani Redaktor, w poprzednich latach doszło między innymi do rozmontowania Trybunału Konstytucyjnego. To są poważne rzeczy, doprowadzano do tego, że sąd najwyższy wydaje dwa różne orzeczenia w tej samej sprawie. 

Doprowadzano do tego, że człowiek nie wie dzisiaj w Polsce, czy sentencja, którą otrzymał, utrzyma się w europejskim sądownictwie, czy też się nie utrzyma, to są wątpliwości, co do tego jak został powołany sędzia. 

Ten bałagan, ten potworny chaos, który został zrobiony przez ostatnich 8 lat, akurat w tym obszarze, nie zostanie naprawiony w miesiąc, ani w pół roku. To nam zajmie lata, tylko my musimy mieć do tego przekonanie, cierpliwość, a przede wszystkim pokazywać ludziom, że to jest ich interes. 

Jak była kampania wyborcza to ludzie pytali mnie na ulicy: “Czy pan ich powsadza, czy pan ich zamknie do więzienia?”. Ja im odpowiadałem: “nie”.  Mówiłem tak, bo w moim świecie i w Polsce, w którą ja wierzę, to nie polityk wsadza innego do więzienia, tylko jest wolna policja, niezależny prokurator, niezawisły sąd i to one się zajmują wsadzaniem tych czy innych osób do więzienia. 

Ale proszę tak szczerze powiedzieć, czy pan wierzy w to, że można to wszystko naprawić? 

Tak. 

 A dopóki prezydentem jest Andrzej Duda? 

Nie, ale jak będzie trzeba poczekać na koniec kadencji pana prezydenta, to poczekamy. Czekaliśmy 8 lat, poczekamy jeszcze półtora roku. 

A Pan będzie kandydować na prezydenta? 

To możliwe, ale nie podjąłem jeszcze decyzji, dlatego że dzisiaj w polskiej polityce miesiąc to jest wieczność, a ja te decyzje będę musiał podejmować za 7-8 miesięcy. Wszystko do tego czasu może się wydarzyć. Ja nie jestem przywiązany do myśli o tym, że będę kandydował, że będę prezydentem. Ten raz już kandydowałem, nie wiem czy to się wiąże. Cieszę się na razie tą funkcją, którą pełnię i nie wybiegam aż tak bardzo do przodu. 

Posiedzenia plenarne sejmu w Polsce są oglądane nawet w kinach masowo, jak to się udało? 

To nie ja zrobiłem, to ludzie chcą oglądać, dlatego że ludzie poszli do wyborów niesamowitej liczbie. 74% osób zagłosowało. Nie było takich wyborów w historii Polski. Poszli, zagłosowali. A ponieważ przez miesiąc, bo jeszcze mieliśmy dwutygodniowy rząd Morawieckiego, dwutygodniowy, śmieszny, który de facto nie był nawet rządem tylko taką protezą. Nie mogli się odkleić od tych stołków.  Ale przez miesiąc, sejm był jedynym miejscem, w którym ludzie mogli zobaczyć, że coś się w Polsce zmieniło, bo nie było jeszcze nowego rządu. Patrzyli na ten sejm, bo chcieli się przekonać czy to się naprawdę stało.  I wielu z nich zostało. Część z nich oglądała tylko w ciągu pierwszego miesiąca, ale ja z której strony bym na to nie patrzył, myślę, że to jest dobre. 

To znaczy, że ludzie patrzą nam na ręce, że nas słuchają, że przyglądają się temu co robimy, że się tym interesują. Z tego demokracja może mieć tylko korzyści. Bo gdyby było odwrotnie i gdyby ludzie wypisywali się z demokracji, odwracali się do niej plecami, nie chcieli jej oglądać, to zaraz by sobie zaczęli, niestety takie są prawa społeczne, szukać jakichś magików, którzy próbowaliby demokrację obejść. A tak to: “słuchajcie, no nie jest idealnie, to nie jest najprzyjemniejsze, może miejsce na świecie, ten polski sejm, ale to przynajmniej wszystko jest pod kontrolą, jest na widoku i jest w ramach demokratycznych procesów”. I dzięki temu jest bezpiecznie. 

A Pan już wie przy jakiej ulicy w Wilnie mieszkała Pana babcia? 

Tak, na początku pisano, że przy “Zawałowej”, ale to chyba była “Zawalna”. To najprawdopodobniej o tę ulicę chodzi, tam mieszkali moje dziadkowie, a w zasadzie pradziadkowie, którzy mieli wtedy córkę w postaci mojej babci, która urodziła się w Wilnie w 1924 roku. 

Jak długo mieszkała w Wilnie? 

Do wojny, moi pradziadkowie, moja babcia Mania. Po niej też moja córka ma na imię. Moja prababcia, Maria Franciszka Tarasiewicz, urodziła się w Graużyszkach. Franciszek Tarasiewicz, mój pradziadek urodził się w miejscowości Ejny. 

Później przeprowadzili się jako młodzi ludzie do Petersburga, tam pracowali. A po rewolucji po 1917 roku wyjechali do Wilna, wrócili do Wilna i tu mieszkali do II wojny. Później Rosja rzuciła do Białegostoku, ja sam się urodziłem w Białymstoku. Ale człowiek z Wilna wyjdzie, a Wilno z człowieka nie wyjdzie, jak się okazuje. 

Podobno tylko raz się przyjeżdża do Wilna, później tylko się już wraca. 

Myślę, że tak jest. Wilno ma w sobie coś niesamowitego. Jest niezwykle malownicze, jest też bardzo architektonicznie spójne, jest bardzo kameralne, jest bardzo wschodnim miastem, takim wschodnim nie w znaczeniu orientalnym, ale wschodnim w takim znaczeniu, w jakim człowiek kresów rozumie wschód. 

Ja tu mam wrażenie, może to nie jest dobrze, żebym tak mówił, jako marszałek polskiego sejmu i polski obywatel, ale ja tu się czuję jak u siebie. W tym sensie, że czuję, że to też jest moje, że życzę jak najlepiej Litwie i niech rośnie w siłę. Potrzebujemy jej bardzo w Unii Europejskiej, ale byłbym zaszczycony i dumny, gdyby pozwolono mi czuć się częścią tego dziedzictwa, które tutaj w Wilnie przez pokolenia było wypracowane i uznać, że jest nasze wspólne. Ja nie roszczę sobie żadnych pretensji, ja nie mam żadnych uwag, natomiast ja tu się czuję jak w domu i tego się nie da ubrać w słowa. 

Jak przyjechaliśmy tu parę lat temu z moją żoną na rocznicę ślubu, szukaliśmy jakiegoś miejsca bliżej Białegostoku, bliżej Warszawy, gdzie mieszkamy. I przyjechaliśmy tutaj i chodziliśmy po tych ulicach, to jakbym był u siebie. 

Ja nie znam ulic, nie znam języka, nie znam tych wszystkich miejsc o których mi się teraz opowiada, jakie są piękne i wspaniałe, ale jakbym stąd był. Wczoraj poszedłem na Ostrą Bramę, poprosiłem, żeby dodać ten punkt do mojego programu, wszedłem tam i pomodliłem się przed ikoną, przed którą moja babcia otrzymywała pierwszą komunię. To było dla mnie bardzo poruszające przeżycie. 

PODCASTY I GALERIE