
Śpią na dachach, przebiegają drogę mieszkańcom miasta, polują na ryby na wybrzeżu Bosforu. Są żywym symbolem miasta, a miejscowi chętnie się nimi szczycą. Chciałam zrobić zdjęcie jednemu takiemu kociemu śpiochowi, a jego gospodarz natychmiast rzucił się pokazać mi następne, także śpiące u progu jego domu.
Symbol Stambułu można spotkać i uwiecznić na turystycznych zdjęciach nie tylko na wąskich uliczkach i historycznych placach, lecz nawet w świątyni. Znana wszystkim Hagia Sophia – w przeszłości cerkiew chrześcijańska, później meczet, dziś muzeum, – jest obowiązkowym punktem do zwiedzenia w tureckim Stambule. Każdy turysta w tych historycznych progach gościem, lecz wspomniane progi mają także swego stałego gospodarza – europejską krótkowłosą koteczkę o imieniu Gli, co w tłumaczeniu z tureckiego oznacza “Jedność miłości”. W byłej świątyni mieszka już od 14 lat i ma nawet swego instagrama (polecam zaobserwować: @hagiasophiacat), a także może się pochwalić zdjęciem z byłym prezydentem USA Barackiem Obamą.
Miejscowy przewodnik Umut Bahçeci, który to i zainicjował stronę kotki-celebrytki w mediach społecznościowych, przyznaje, że zwierzątko szczególnie lubi pozować – najczęściej na uwagę ze strony odwiedzających Sofię czeka przy loży muezinów, gdy zaś chce odpocząć, spoczywa na omfalosie – miejscu, gdzie w przeszłości byli koronowani bizantyjscy cesarze. Kocie wojaże po piętrach i zakamarkach muzeum tylko potwierdzają powiedzenie o tym, że, gdziekolwiek w świecie, kot zawsze chodzi swoimi drogami.
Podobnie kotom, stambulskie dzielnice zamieszkałe są także przez psy, lecz nie te agresywne, a spokojnie śpiące w promieniach słońca. New York Times oszacował, że w piętnastomilionowej historycznej stolicy Turcji mieszka ponad 130 000 psów i 125 000 kotów. W 2017 zwierzaki doczekały się nawet prawdziwego dokumentalnego filmu o samych sobie – “Kedi” to ostrzeżenie przed zbyt raptowną modernizacją, wypychającą z miasta zarówno ludzi jak i koty.
Prawdziwy kult kota w Stambule ma swe korzenie kulturowe, sięgające islamu. Hadisy, zapisy czynów i wypowiedzi Mahometa, wspominają o proroku jako o wielkim wielbicielu kotów. Jedna z legend głosi, iż Mahomet, udający się na modlitwę, odciął rękaw swojej koszuli, na której zasnęło kocię, by je nie zbudzić. Koty bowiem uważane były za strażników islamskich miast: broniły bibliotek przed zniszczeniem przez myszy, mogły pomóc chronić miejską ludność przed szczurzą plagą. Istnieje nawet tureckie przysłowie, które w języku polskim brzmi następująco – kto zabije kota, ten musi wybudować meczet, by Bóg mu przebaczył.